Mamy za sobą pierwszy miesiąc w przedszkolu. Bilans jest bardzo pozytywny. Pola chłonie prezentowaną tam wiedzę i czuje się doskonale. Uwielbia Tęczowe Przedszkole i wszystko co z nim związane. Śpiewa radośnie przedszkolaczkowe piosenki. W każdej możliwej sytuacji używa zwrotów grzecznościowych. Dzisiaj pojechała do teatru, to jej pierwszy raz.
Ja spędzam czas z Arturem. Spacerujemy wśród jesiennych kolorów i gdzieś w sercu mnie kłuje, że mojej małej córeczki nie ma z nami. Że to już nastąpił ten czas, kiedy dziecko usamodzielnia się. Najchętniej zatrzymałabym ją przy sobie, ale nie zatrzymałam. I mimo, że mi żal, to nie żałuję. Zdecydowanie polecam ten krok, jest niezwykle ważnym przełomem w życiu dziecka, oczywiście, pod warunkiem, że zostanie do tego odpowiednio przygotowane. Rekompensatą rozłąki są wyznania: kocham moją mamusię! I soczyste buziaki po powrocie do domu.
A w naszym domu usłyszeć można takie dialogi:
Jemy obiad. Pola podbiera tacie frytki z talerza. Zwracam jej uwagę, żeby tak nie robiła, bo ma swoje frytki na talerzyku. Po chwili córka częstuje tatę frytką ze swojego talerza, tata zadowolony zjada. Na co Pola: "mamo, a teraz tata mi zjada frytki!"
Pola siedzi na ubikacji, próbuje skoncentrować się na czynnościach typowych dla tego miejsca, a w międzyczasie próbuje pluć.
Mówię do niej: "Nie pluj, to nieładnie, małe dziewczynki tak nie robią""A duże dziewczynki?" - pyta Pola
"Duże też tak nie robią, bo to brzydko" - kontynuuję.
"To na pewno robią tak chłopcy!" - z przekonaniem konkluduje córka.
"Ooo, napisałaś Pola Kurek" - radośnie krzyczy Pola
"A teraz?" - pytam córki
"A teraz Artik jest Kurkiem" - odczytuje córka
Takie scenki można u nas zobaczyć:
"Jestem sobie kokolaczek i niepłaczek.
Na bębenku pięknie gram..." - autorska wersja piosenki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz