Ostatnio często nam towarzyszy przeciąg w lodówce. Kiedy w sobotni
poranek zarejestrowaliśmy to zjawisko w naszym domu po śniadaniu
postanowiliśmy się udać na łowy.
Naszym celem było tesco w Bielsku - Białej - 20 minut jazdy drogą szybkiego ruchu. Padał deszcz i było brzydko, więc perspektywy na spacer nie było. Tuż przed Bielskiem syn zapadł w sen. Jedźmy do Katowic, kupimy w Ikei małe krzesełko dla Artura - powiedziałam. Pojechaliśmy. Kupiliśmy. Ostatnio wsiadając w samochód odczuwam pewien strach związany z tym, że nie mam pewności kiedy z niego wysiądę. Ale jak powszechnie wiadomo sen to zdrowie, a wyspane dziecko to spokojne popołudnie. Życie to sztuka wyboru.
A
w Ikei serce moje podbiły drewniane dziecięce krzesełka. Pierwotnie
mieliśmy dokupić krzesełko Mammut, plastikowe, jedno już takie
posiadamy, bo ktoś nas kiedyś obdarował. Jednak otaczająca nas
rzeczywistość złożona z krzesełek mammut w restauracjach, w klubach dla
dzieci, w poczekalni u lekarza, wszędzie, jakby nie było innych
możliwości, spowodowała, że kupiliśmy dwa urocze czerwone krzesełka.
Doskonale pasują do wnętrza i rozczulają. Natchnęły mnie do pamiątkowej
fotografii.
Etykiety
na mleko autorstwa córki naszej. Cudne rzecz jasna. Przy okazji, jeśli
wybieracie imię dla kolejnego dziecka policzcie dobrze litery! Mamo, a
dlaczego Artur ma więcej liter niż ja? - zapytała córka wykonując
etykiety - ja chciałam mieć więcej - wyjaśniła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz