sobota, 14 marca 2015

Poli lingwistyczne igraszki

Dzisiaj kilka scenek z ostatnich dni w jednym wpisie.

Myłyśmy z Polą zęby bacznie obserwując swoje odbicia w lustrze, nagle przypomniało mi się, że czegoś nie zrobiłam i wymknęło mi się głośne „mammamija!”. Córka szybko to podchwyciła, a że brzmiało to w jej ustach bardzo zabawnie mówię więc: „powiedz tacie 'mammamija'” na co dziecię w kierunku ojca rzecze: „tatamija”. Następnego dnia słyszę jak bawiąca się Pola wylicza: mamamija, tata-mija, arti-mija, goldi-mija, koko-mija. Drogą dedukcji doszłam to tego, że w rozumieniu córki „mamamija” znaczy „mama myje” i kiedy tylko wchodzimy do łazienki Pola wykrzykuje „mammamija!”.

Oglądamy bajkę o autkach, a zza okna dobiega odgłos przejeżdżającego pociągu, na który Pola jest bardzo wyczulona, bo uwielbia pociągi. Mówię więc: Pola, ciuch ciuch! Dziecko patrzy na mnie, na telewizor, po czym mówi: „nie mama, to autko, nie ciuch ciuch”, „to autko mama” - powtórzyła córka. Zaniechałam tłumaczenia, że chodziło mi o ciuch ciuch za oknem.

O tym, że należy pamiętać co się przy dziecku mówi przypomina mi Pola za każdym razem kiedy mówi: „o boże!”. Kiedyś wymknęło mi się przy dziecku „o boże!” i dziecię podchwyciło i tak trzyma się do dzisiaj wykrzykując raz po raz „o boże!” kiedy spacerujemy po osiedlu, gdy zwróci to czyjąś uwagę natychmiast tłumaczy: „mama mówi 'o boże'”.

Mówię Poli: „mama idzie siku, a Ty zostań na chwilę z Artim”. Pola grzecznie dotrzymuje towarzystwa bratu zabawiając go grzechotkami, przykrywając kocykiem i rozmawiając w jego języku: „Arti agggg”. Wychodzę z łazienki a Pola do brata: „Arti! Mama kupę! Brawooo mama! Brawoo!” Wybuchnęłam śmiechem, bo każdej kupie, którą Pola zrobi do nocnika towarzyszy: „Brawooo Pola, brawooo!” i widać dziecko uznało, że wszystkich należy traktować jednakowo stąd fanfary na moją cześć :D

Siedzę z Arturem na kolanach i podskakujemy, a w rytm podskoków mówię: „tatarata tatarata” co bardzo rozśmiesza Artura. Widząc to Pola komentuje krótko: „mamaaaa, to nie tata, to Arti”.

Jedziemy z Polą samochodem, w pewnym momencie denerwuję się na kierowcę, który znienacka skręca nie włączając kierunkowskazu: „co za baran!” - komentuję, na co Pola: „beee? Beee?”



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz