Spacer z Arturem został nieco zmącony przez napotkanych przez nas ludzi i spowodował lawinę myśli w mojej głowie, którą muszę z siebie wyrzucić.
Nie piszę tego, żeby kogoś urazić, raczej, żeby wyrazić swoje zdanie i może skłonić do refleksji nad tym, co czasem mówimy. Co mnie wytrąciło z równowagi? Wytrąciło mnie chyba najczęściej zadawane młodym matkom pytanie: "czy karmisz piersią?" Ja rozumiem, że może mnie o to pytać najbliższe otoczenie, które w jakiś sposób angażuje się w nasze życie, że może to być przyjaciółka, czy bliska koleżanka, pediatra mojego dziecka, ale pyta o to każdy, młody czy stary, mężczyzna czy kobieta, znany z widzenia i nieznany w ogóle. Nic innego nie ma znaczenia tylko to, czy karmisz piersią. Czy nie istotniejsze jest jak ja się czuję? Czy dziecko zdrowe? Jak sobie radzę z jeżdżeniem po dziurawych chodnikach i wysokich krawężnikach? Wygląda na to, że nie, bo o to mało kto pyta. Zastanawiam się co z taką informacją robi sąsiadka znana z widzenia, czy mama koleżanki, jak wzbogaci ją informacja w jaki sposób karmię moje dziecko?
Mam wrażenie, że całe społeczeństwo czuwa nad tym, żeby noworodki i niemowlęta były karmione piersią, nieważne czy jest to starszy pan, czy pani, która swoich dzieci piersią nie wykarmiła, ważne, żeby młodej matce powiedzieć, że nie ma nic lepszego niż karmienie piersią.
A jeśli jakieś okoliczności spowodują, że młoda matka nie karmi swojego dziecka piersią momentalnie jest kwalifikowana do matek drugiej kategorii, jest gorsza, bo karmi butelką. Artur jest karmiony mlekiem modyfikowanym, jestem świadoma ile korzyści daje dziecku mleko matki, ale skoro podjęłam taką decyzję, to widać miałam powody. Mimo wszystko niejednokrotnie czuję się z tego powodu gorsza i gorzej traktowana, przykładem może być ostatni pobyt w szpitalu, gdzie nawet mężowi się dostało za to, że dziecko nie jest karmione piersią. Zostałam obwiniona za to, że moje dziecko jest chore, "to na pewno przez to, że nie jest karmione piersią" - powiedziała wyjątkowo empatyczna i sympatyczna siostra. Co ciekawe, przebywałam z matkami, ktore piersią karmiły i które również były w szpitalu z chorymi dziećmi. To właśnie od karmiących piersią matek usłyszałam pokrzepiające słowa - "moja siostra karmi butelką, a jej dziecko jeszcze nigdy nie było chore, a ja karmię piersią i jestem z dzieckiem trzeci raz w szpitalu" - powiedziała młoda mama, dodając, że najważniejsza jest decyzja matki i powody z jakich ją podejmuje.
I ja i mój mąż jesteśmy "wychowani na butelce", i nie wydaje mi się, żebyśmy byli inni, czy gorsi od dzieci karmionych piersią. Staram się stworzyć mojemu dziecku jak najlepsze warunki do rozwoju, dać mu wszystko co mogę najlepsze, dać mu siebie i swoje serce i wierzę, że to w przyszłości zaprocentuje i stworzy między nami mocne więzi i nie będzie miało znaczenia czy jako niemowlak jadł z butelki. Szanuję matki, które karmią piersią, ale uważam, że jako matka nie karmiąca piersią mam takie samo prawo do szacunku od otaczającej mnie społeczności. Jeśli chcemy stać na straży dzieci to poszerzmy horyzonty poza piersi i patrzmy dookoła czy dzieciom nie dzieje się krzywda, a może uda nam się zapobiec wielkim tragediom jakich, niestety, mamy niemało.
Nie chodzi o to, żeby po przeczytaniu tego posta koniecznie pamiętać, że nie można przy mnie mówić o karmieniu piersią, bo jestem przewrażliwiona. Chodzi o to, żeby widząc kobietę z wózkiem zastanowić się nad innym zestawem pytań i czy na pewno jesteśmy właściwą osobą, żeby pytać o takie rzeczy. Kiedy podczas każdego spaceru z dzieckiem słyszę przynajmniej dwa razy "a karmisz piersią" to wychodząc z domu mam ochotę zaopatrzyć w tabliczkę "nie, nie karmię piersią" i jest to frustrujące, bo nawet jeśli świat młodej matki to przede wszystkim piersi i karmienie dziecka, to naprawdę często ma ochotę porozmawiać o czymś więcej.
Amen siostro!
OdpowiedzUsuńnas teraz z dezaprobatą pytają dlaczego chłopcy chodzą do żłobka... chyba ludzie tak już mają, że jak się dziecku krzywda dzieje prawdziwa to słowem nie pisną, a jeśli chodzi o włażenie z butami w kwestie karmienia czy wychowania to są pierwsi
OdpowiedzUsuńSam może nie karmię piersią, ale jakże bliski jest mi ten przykry sposób podejścia... Czytając powyższy tekst jak żywe stanęły mi obrazy z naszych wspólnych spacerów i wyjść. Zaraz po tym zaczęła się nagonka personelu medycznego w związku ze szczepieniami i gotujące we mnie krew stwierdzenia "no tak, maleństwo płacze bo będziemy trzy razy kuć, ale tak rodzice zdecydowali"..
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńW końcu ktoś kto nie krytykuje "butelkowych" mam, i nie uważa, ze karmienie określa miłość do dziecka...Może i moje postanowienie o karmieniu butelką jest fanaberią ale nikt nie ma prawa mi tego zabraniać i traktować jak gorszą. A teraz dochodzi do tego, że bardziej niż bólu boje się braku zrozumienia i pomocy ze strony położnych. Jestem młoda, niedoświadczona a wiem, że one będą wręcz nakazywały karmienie piersią...dochodzi do tego lekarz ze staroświeckimi poglądami i tradycyjni rodzice. Czuję się samotna w tym społeczeństwie a przecież kocham to maleństwo już teraz i mam prawo równie dobrze zadbać o siebie jak o Perełkę.
OdpowiedzUsuńProszę wejdź na mojego bloga i przeczytaj notkę o karmieniu...:) 100-twarzy-magdaleny.blogspot.com