środa, 2 września 2015

Porady porodowe

Bociany szaleją. Mają pełne skrzydła roboty. Dostarczają sporo radości przyszłym rodzicom i nam, znajomym tych rodziców. (uwaga, wpis zawierający receptę na udany poród, skierowany przede wszystkim do przyszłych mam)

W moim otoczeniu niedługo przyjdzie na świat sporo maluchów. Poza ogromną radością, która towarzyszy dwóm kreskom pojawiającym się na teście, pojawia się również sporo wątpliwości i obaw. Jedną z największych jest zazwyczaj wizja porodu, bo od tego nie ma odwrotu. Jednak mimo, że jest to przedsięwzięcie poważne i nieodwracalne to ma ten plus, że jest aktem jednorazowym. Jest to zdecydowana przewaga nad np. procesem wychowawczym, który z pozoru może się wydawać mniej bolesny, ale z czasem może przysporzyć znacznie więcej bólu niż nawet najdłuższy poród.

W związku z tym, że co jakiś czas słyszę: "najbardziej boję się porodu" to jako matka wieloródka postanowiłam podzielić się doświadczeniami z pierwiastkami. Z kobietami, które jeszcze nie rodziły.

Co nas w porodzie najbardziej przeraża? Chyba to co w życiu - ból. Boimy się także komplikacji, aby ich uniknąć musimy dbać o siebie w ciąży i musimy zaufać lekarzom, bo zdrowie nasze i naszego dziecka jest w ich rękach. Bólu nie unikniemy. Podobno zdarzają się porody bezbolesne. Podobno, ja takich doświadczeń nie mam. Raczej zaliczam się do większości, czyli do kobiet, które nie doświadczyły większego bólu niż ból porodowy. Co zatem zrobić w tej trudnej sytuacji?

Przede wszystkim nie należy przedwcześnie zaprzątać sobie tym głowy. Na strach przyjdzie jeszcze czas. Należy przygotować się do tego wydarzenia. Znaleźć osobę, z którą możemy na ten temat porozmawiać. Zadać wszystkie pytania, które chodzą nam po głowie. Jeśli będą zbyt intymne po prostu nie usłyszymy odpowiedzi. W pierwszej ciąży wydawało mi się, że poród to takie intymne wydarzenie, że nie wypada o wszystko pytać. Widzę, że podobnie postrzegają to moje ciężarne znajome. A to błąd. Pytajmy. Młoda mama chętnie odpowie na nasze pytania, nawet te najbardziej intymne. Może nie pytajmy zaraz po porodzie, dajmy trochę czasu, żeby to wyjątkowe przeżycie poukładało się w jej głowie i pamięci jak należy. A poukłada się na pewno.

For internetowych nie polecam, nie wydaje mi się, żeby osoby posiadające wartościowe doświadczenia siedziały na forach i tam dyskutowały. Kiedy byłam w pierwszej ciąży to usłyszałam od swojego lekarza prowadzącego: jedyna rzecz, której pani kategorycznie zabraniam to korzystania z for internetowych. Tak też zrobiłam i myślę, że wiele dzięki temu zyskałam. Z pytaniami przychodziłam do lekarza.

Zanim trafisz na salę porodową pracuj nad tym, żeby jak najbardziej pozytywnie nastawić się do tego wielkiego wydarzenia. Zapełnij głowę najróżniejszymi wzruszającymi historiami jak dziecko przychodziło na świat, a nie będzie miejsca na myślenie o bólu. Internet jest pełen takich historii. Zanim Pola przyszła na świat spędziłam kilka ładnych godzin na czytaniu takich wzruszających wspomnień. Czytałam i jak na ciężarną przystało - płakałam. 

W czasie porodu też nie myśl o bólu. Myśl o tym co będzie. O tym, że za chwilę skurcz się skończy. Myśl o przerwach. O tym, że już za chwilę zobaczysz swoje dziecko. Że za chwilę Twoje życie zmieni się już na zawsze. Dla mnie poród był jak wędrówka na wielką górę. A z górami jest tak, że chcemy być na szczycie, bo z góry widać lepiej. Bo widoki zapierają dech w piersiach. Bo na górze jest inaczej, magicznie. Tylko, że czasem góra wydaje nam się nie do pokonania. Nie na nasze siły. Ja w takich sytuacjach nie patrzę w stronę szczytu. Powoli idę do przodu i myślę, o tym co mnie czeka. Ewentualnie odwracam się i patrzę w dół, żeby złapać oddech i przekonać się jak już jestem daleko. Poród to już atak szczytowy. Już kawał drogi mamy za sobą i za chwilę będziemy na szczycie. Jeszcze tylko ostatnia mobilizacja.

Za drugim razem wiedziałam co mnie czeka na końcu. Ten niesamowity moment kiedy kładą Ci dziecko na brzuchu, a ono wtula się w ciebie. Starałam się przypomnieć sobie ten moment, choć szturm, który urządzał Artur bardzo to utrudniał. Bolało dużo bardziej niż przy Poli, ale wiedziałam, że dzięki temu szybciej się skończy.

Ojciec. Na szczęście obecnie ojcowie przestają postrzegać poród jako rzecz, z którą kobieta radzi sobie od wieków i na pewno doskonale sobie poradzi sama. Na szczęście upada tradycja, że w czasie kiedy kobieta mdleje z bólu mężczyzna szuka ulgi w alkoholu w towarzystwie kolegów. Dziecko to wspólne dzieło obojga rodziców. Kobieta na pewno doskonale sobie poradzi z porodem sama, ale o ile będzie jej łatwiej, lżej kiedy będzie jej towarzyszył mężczyzna? Niekoniecznie musi być na sali porodowej, choć ja nie wyobrażam sobie porodu bez mojego męża, bo wspierać można na wiele sposobów. Co może zrobić ojciec? To już kwestia indywidualna. Dla mnie było ważne, żeby się przygotował do porodu i do przyjścia dziecka na świat. Tak, mąż mój musiał czytać broszury i wybrane rozdziały książek ;)

W czasie porodu dobrze jest kiedy mąż dba o Ciebie. Nie tylko trzyma za rękę i przyjmuje ewentualne obelgi, które mogą się zdarzyć, ale co jakiś czas podaje łyka wody, czy wytrze spocone czoło, bo na pewno spocone będzie. Oprócz wody dobrze sprawdzają się cukierki Kopiko.

Ostatnio dużo się mówi o znieczuleniu w czasie porodu. Ja takiego nie miałam. Za pierwszym razem w ogóle o tym nie myślałam. A za drugim było na nie za późno. Dlatego myślę, że nawet jeśli już będzie taka możliwość, to lepiej nie nastawiać się, że rodzimy tylko ze znieczuleniem, bo sprawy mogą się potoczyć tak szybko, że znieczulenia nie będzie można zastosować. A jak wiadomo psychika w takich sytuacjach ma tendencje do podupadania, co w chwili porodu na pewno nam nie pomoże.

Jak wygląda porodówka? Pewnie każda inaczej. Warto się tego dowiedzieć przed porodem. Często takie informacje można znaleźć na stronie szpitala. Nasza, cieszyńska wygląda bardzo dobrze. To pojedyncze sale z łazienkami. Z intymnością i potrzebnym wyposażeniem. Za pierwszym razem sprawdziło się to doskonale. Za drugim ledwo zdążyłam na nią dojechać i z łazienki i innych udogodnień nie było dane mi skorzystać.

Lewatywa? Dobrze z niej skorzystać. Dla własnego komfortu. Za pierwszym razem miałam lewatywę. Za drugim akcja porodowa była już tak daleko posunięta, że na lewatywę było za późno. Nie ukrywam, że świadomość, że prąc mogę wyprzeć nie tylko dziecko w jakiś sposób mnie blokowała. Tłumaczono mi, że to normalne, że nie robi wrażenia na personelowi, ale mimo wszystko była to dla mnie poważna przeszkoda.

Szkoła rodzenia? Czy warto się wybrać? Ja w głowie miałam stereotypowe obrazki, pewnie z amerykańskich filmów, kiedy na sali gimnastycznej leży kilkanaście par i wszyscy dyszą - uczą się oddychać. Nie chciałam uczestniczyć w czymś takim, ale też nie chciałam iść do szpitala zupełnie nieprzygotowana. Dlatego spotkaliśmy się z położną u nas w domu. Uważam, że była to dobra decyzja. 

Najczęściej pojawiające się pytanie przed porodem to pewnie "skąd będę wiedziała, że to już?" Nie wiem. U mnie za każdym razem było inaczej, a wiedziałam, że to już. Poczytaj o objawach porodu i zaufaj sobie.

Czy z perspektywy czasu coś bym zmieniła przed pierwszym porodem? Na pewno uzupełniłabym braki jeśli chodzi o zmianę pieluszki noworodkowi. Nie posiadałam takich doświadczeń, a o północy, kiedy trafiłam na salę z małą Polą nie było nikogo, kto mógłby mi pomóc. Położna zdziwiona zapytała: "ale jak to pani nie umie?" Byłam przerażona, że zrobię dziecku krzywdę. Za drugim razem bez takich emocji było dużo przyjemniej. 

Fenomen macierzyństwa sprawia, że po jakimś czasie kobieta zapomina o bólu porodowym i decyduje się na kolejne dziecko. Po pierwszym porodzie kiedy na wizycie kontrolnej lekarz zapytał mnie czy planujemy kolejne dziecko, odpowiedziałam zdecydowanie: "nie, nie, absolutnie nie, drugi raz nie zamierzam tego przechodzić". Nie trzeba było dużo czasu, aby zmienić poglądy i wizję przyszłości. Po drugim porodzie byłam pewna, że nigdy więcej. Że absolutnie nie dam się w to wpakować, ale... (teraz pewnie mój mąż nerwowo przełyka ślinę). Ale już dzisiaj wiem, że byłabym w stanie urodzić trzecie dziecko. Na pewno nie teraz, bo po 2,5 latach w domu z małymi dziećmi potrzebuję uzupełnić braki w różnych innych sferach życiowych, ale może za pięć lat? Tyle, że pięć lat to sporo czasu i życie może się różnie potoczyć. A poza tym za pięć lat to ja będę kobietą czterdziestoletnią i zegar biologiczny niekoniecznie może być nastawiony na rodzenie dzieci. 

Bez wątpienia to mój najdłuższy wpis. Pisałam go w ratach. Czułam presję, żeby zdążyć przed wrześniowymi dziećmi. Mam nadzieję, że zawiera kojące treści. Na pewno nie ma tu odpowiedzi na wszystkie pytania, ale chętnie na wszystkie odpowiem. Matka Polka Wieloródka.




Zdjęcie z czasów, kiedy nie widywałam swoich stóp ;)
Część druga, rodzaj męski.

2 komentarze:

  1. Bardzo mi się przyda Twój post :) Termin mam niby na 27ego grudnia ale już teraz zaczynam panikować ;p

    100-twarzy-magdaleny.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to w tym roku czeka Cię prawdziwa świąteczna gorączka ;) Masz czas, żeby się przygotować i pozytywnie zaprogramować :) Powodzenia!

      Usuń