piątek, 22 stycznia 2016

Tym razem bez sentymentów

Do napisania tego postu skłoniło mnie pytanie: jak wy to robicie, że w waszym mieszkaniu jest porządek, że nie walają się zabawki po całej podłodze? Rzecz jasna: sprzątamy.

Nie mam pojęcia ile razy zdarza mi się sprzątać z podłogi, z powierzchni całego naszego mieszkania dziecięce zabawki. Sporo. A i tak zazwyczaj kiedy mąż wraca do domu wygląda jakbym tego nie robiła w ogóle. Mimo wszystko staramy się panować nad własnością naszych dzieci, żeby chociaż jak śpią i jak goście przychodzą, nasze mieszkanie nie wyglądało jak hurtownia zabawek.

Dosyć często słyszę pytanie: jak to robicie, że macie porządek? Znajomi posiadający dzieci w wieku zbliżonym do naszych oddają kolejne metry niewielkiej przestrzeni, którą zamieszkują i godzą się na wszystko. Głupio im przekazać dalej zabawki, czy też po prostu wyrzucić, bo przejmują się darczyńcami. Mają trzy wózki dla lalek, bo jeden kupiła jedna babcia, drugi druga babcia, a trzeci podarowali znajomi. No i głupio im któryś wyeliminować, bo komuś zrobią przykrość. I tak trzy wózki stoją obok autka, konika na biegunach i dziesiątek innych zabawek w ich dużym pokoju. A oni sami opanowują sztukę przemieszczania się ponad nimi, co po pierwsze nie jest możliwe, a po drugie kosztuje sporo nerwów.

Co my robimy? My się nie godzimy na wszystko. Pilnujemy swojej przestrzeni. U nas nie ma sentymentów, jest nieustanna selekcja.

Kiedy Pola pojawiła się na świecie nie mieliśmy dla niej żadnej zabawki. Z jednej strony celowo niczego nie kupowałam, bo wiedziałam, że nowo narodzone dziecko otrzyma sporo prezentów. Z drugiej strony po prostu nie wiedziałam co kupić takiemu maluchowi, którego jeszcze nie znam. Po kilku tygodniach okazało się, że Pola posiada tyle zabawek, że musimy oddać jej kilka swoich półek.

Żeby łatwiej było to zrozumieć osobom obdarowującym, dalekim od problemu mieszczenia dziecięcych zabawek w swoim domu proponuję działanie matematyczne. Pomnóżmy: dwójka dzieci, które posiadamy razy 48 miesięcy, które w sumie przeżyli razy rodzina i znajomi razy ilość ich odwiedzin i co nam wychodzi? Wychodzi, że nie mamy miejsca w swoim domu na nic więcej poza zabawkami. Dlatego zapanowanie nad tym procesem wydaje się koniecznością.

Obdarowujący często nie mają pojęcia co kupić dziecku. Kupują coś w ostatniej chwili albo to co poleci pani w sklepie z zabawkami. Często jest to uniwersalny pluszowy miś albo klocki. Zazwyczaj kolejny miś i kolejne klocki. W takiej sytuacji jako obdarowujący zapytajmy rodziców, czy jest coś co sprawi dziecku radość. Jeśli jako rodzice wiemy o zamiarze zakupu prezentu dla dziecka, to zasugerujmy co to może być. Czasem sprezentowany zestaw miseczek do jedzenia sprawi większą radość niż kolejne klocki.

Wytłumaczmy, że nie trzeba przy każdej wizycie robić dzieciom prezentów, dla dzieci atrakcją są same odwiedziny. Nasz tata dużo podróżuje, ale do tej pory zdarzyło się raz, że przywiózł prezenty. Była to wówczas zachcianka mamy, która miała dość listopadowych wyjazdów męża i zażyczyła sobie rekompensaty. Poza tym to cieszymy się z powrotu taty i męża do domu, do tej radości nie potrzebne są dobra materialne.

Nie gódźmy się na zabawki o wielkich gabarytach. Jeśli wiemy, że dziecko marzy o czymś czego wymiary są duże niech to będzie zaplanowany zakup. W lipcu córka zafascynowana świnką Peppą usłyszała od starszej koleżanki: wiesz, jak już jestem za duża na świnkę Peppę. W październiku miejsce Peppy zastąpił rycerz Mike. Otóż to. Jeśli odpowiadając na fascynację dziecka kupimy małą świnkę Peppę, czy małe Teletubisie, to w przyszłości łatwiej będzie nam zrobić miejsce dla kolejnego bohatera. Poza tym dziecku też łatwiej bawić się poręczną zabawką. Do dużej Peppy kilka razy się przytuli,  a później będzie tylko przerzucana z kąta w kąt, bo wszędzie będzie zawadzała. Na spacer nie pójdzie, bo żaden rodzic znający życie nie zgodzi się na to, bo życie pokazuje, że najpóźniej w połowie spaceru to rodzic niesie zabawkę.

Zwracajmy uwagę na jakość zabawek. Odklejająca się broda krasnoludka, czy wypadające włosy lalki albo odpadające kółko w autku powinno być powodem do natychmiastowego wyrzucenia zabawki. W każdym mieszkaniu czyha na dziecko wystarczająco dużo niebezpieczeństw, nie dokładajmy następnych. Ważne, żeby zabawki były dostosowane do wieku, bo za mądra, za trudna zabawka może dziecko skutecznie zniechęcić na przyszłość. 

Co jeszcze możemy zrobić? Spakujmy i schowajmy część zabawek. Ułatwi to dzieciom wybór zabawki, a nam pozwoli na pozyskanie przestrzeni. Stosowanie systemu rotacyjnego, kiedy część zabawek trzymamy schowanych w szafie, na strychu, czy w piwnicy i co jakiś czas wymieniamy albo wyciągamy jakąś zapomnianą zabawkę, przynosi doskonałe efekty, a zapomniana zabawka nagle staje się na kilka dni. Część zabawek zostawmy u dziadków, nie trzeba będzie ich każdorazowo transportować, kiedy dziecko pójdzie do nich w odwiedziny.

Spróbujmy zatem wytłumaczyć obdarowującym jaki jest nasz punkt widzenia, jakie są nasze lokalowe możliwości i wypracujmy kompromis. Prezent dla dziecka może przyjąć różną postać może to być karnet do figloparku, na basen, czy koszulka z ulubionym bohaterem. Dobrym rozwiązaniem jest zrzutka na jedną droższą zabawkę.

Jest jeden wyjątek: szanujmy sentymenty dziecka. Jeśli dziecko darzy miłością pluszową mysz, to przyszyjmy jej ucho po piąty. Jeśli ma ukochane autko, czy cokolwiek innego to pozwólmy mu na pielęgnowanie tej więzi. Pewnie nie jeden raz zabawka ta pomoże nam w uspokojeniu zmęczonego, czy wystraszonego dziecka lub też będzie pomocna kiedy dziecko odmówi zjedzenia zupy, bo wspólne jedzenie przynosi doskonałe efekty. Pola dzięki Koko bardzo dobrze zniosła wizytę na pogotowiu, a wyrozumiały lekarz zajął się również maskotką, która jeszcze długo później nosiła plasterek na głowie.

To właśnie robimy, żeby mieć w domu porządek.

Dla wyjaśnienia dodam, że nasze dzieci mają dużo zabawek. Jest ich tyle ile mamy miejsca przeznaczonego na zabawki. Mimo tego, że systematycznie je selekcjonujemy ich liczba jest spora. Nasze doświadczenie jest takie, że im więcej zabawek dzieci mają, tym mniej się nimi bawią. Dlatego jeśli przyszłoby nam mieszkać w dużo większym mieszkaniu to zasady selekcji pozostałyby takie same.



7 komentarzy:

  1. mogę się podpisać po wszystkim :) najbardziej pod częścią o jakości i zrzutach :) zrzuta na rowery biegowe z kaskami, sanki bliźniacze, ogromny komplet ukochanych klocków - prezenty na lata u nas :) zamiast kilku samochodów, z których po 1-3 dniach odpadnie koło :( u nas potem ryk bo jeden samochód ma a drugi już nie - muszę wtedy albo badziew dokupić, albo pozbyć się sprawnego razem z zepsutym :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, najgorzej jak trzeba zabrać dziecku zepsutą zabawkę i ją wyrzucić, bo jest niebezpieczna, zawsze w towarzystwie płaczu :/

      Usuń
    2. Nasz syn jeszcze nie reaguje na zniknięcie zabawki, ale spodziewamy się tego lada moment.
      Nas pod kątem prezentów gości bawią jeszcze surrealistyczne wizje twórcy zabawki.. Zabawka dana ze szczerego serca potrafi być jednocześnie lekko przerażająca... i tak nasz syn jest posiadaczem jeżdżącego kota, któremu z grzbietu wyrasta drugi kot, którego z kolei naciśnięcie powoduje wydobycie z mrocznego wnętrza zabawki dźwięków przysparzających dreszczy!
      I nie chce się zepsuć... ale za to jest nisko w drabince zainteresowania, więc w naszym systemie sortowania jest o krok od opuszczenia królestwa zabawy :)

      Usuń
    3. U nas ostatnio miała miejsce taka historia: Pola wzięła sobie zabawkę z danonków - nazwała ją latarką, bo był to obrazek ze zwierzątkami, które można było oglądać za pomocą "latarki". Położyłam zabawkę na blacie w kuchni, żeby nie zniszczył jej Artur. Po południu Pola rozpoczęła poszukiwania swojej "latarki" i nigdzie jej nie było, było blisko wielkiej rozpaczy. Zapytałam męża, czy nie widział takiej zabawki, a on na to, że to wyrzucił. Przeszukał więc kosz na śmieci i wręczył córce zabawkę. Od tej pory do wieczora Pola kilka razy zapytała go: "a dlaczego tatusiu wyrzuciłeś moją zabawkę do kubła?" Za piątym razem przepraszający tata był już rozłożony psychicznie pytaniami córki. Wczoraj, po trzech tygodniach od tego wydarzenia, Pola wyjęła "latarkę" ze swojego pudelka ze skarbami i powiedziała do mnie szeptem: "wiesz, muszę chować tą zabawkę przed tatusiem, bo on może ją wyrzucić" ;)

      A zabawki dźwiękowe powinny być kupowane tylko za zgodą rodziców! Niektóre to prawdziwa katorga. Kot Waszego syna musi być zjawiskowy, chętnie bym go zobaczyła, a jeszcze chętniej zapytałabym jego twórcę o intencje ;)

      Usuń
  2. U nas na szczecie nie ma tragedii z zepsuta zabawka, ale tez ulubione nigdy sie nie zniszczyly, dziala rowniez opcja -to jes dla malego dziecka a ty jestes juz przedszkolakiem itd.
    Aczolwiek ostatnio nie robie selekcji a wiem ze sie nazbieralo, na szczescie nie sa wyciagane ze skrzyni, wiec hibernuja do lata az bedziemy sie przeprowadzac. Natomiast Lego rzadzi - jest specjalny kacik ze stolikiem, plastikowe pudla, Kuba lubi pakowac sobie do woreczkow i oryginalnych pudel i otwierac na nowo wmawiajac sobie ze dostal nowy zestaw :)Stosuje tez rotacje zestawow I nie otwieram skrzyn z zabawkami przy dziekcu, bo wtedy nie da sie posprzatac bo dziecko chce sie wszystkim bawic.
    Podnoszenie 100x na dzien, proszenie o odlozenie na miejsce - jak chce sie miec porzadek to bez tego ani rusz.
    Dorota W.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No proszę, dziecko idealne - samo sobie robi prezenty! :)

      Usuń
    2. Wpadl na ten pomysl jak mu wyjasnilam, po kolejnej prosbie o nowe Lego, skad sie biora zabawki, pieniadze, co to praca itd., ze nie mamy tylu pieniazkow zeby kupic wszystkie zabawki w sklepie, bo nie bedzie na jedzenie, ubrania, dom, wode. Po tej rozmowie wymyslil ze spakuje sobie lego - niezla zabawa z tasma klejaca i woreczkami - i bedzie mial "nowy" zestaw do otwierania :)jesem dumna z jego pomyslowosci!
      DorotaW.

      Usuń