środa, 27 stycznia 2016

Matka - wariatka

Zdarza mi się spotykać matki, które usuwają z życia dziecka wszystkie możliwe przeszkody nie myśląc o tym, że życie składa się z przeszkód i że dziecko musi się nauczyć radzić sobie z nimi. 

Odkąd pamiętam jestem zwolenniczką uczenia w działaniu i tak staram się moje dzieci wychowywać. Mimo, że mój matczyny licznik kręci się niespełna od trzech lat, to zdecydowana byłam twierdzić, że daleko mi do matek - wariatek. Aż do dzisiaj, do przed chwili. Przed chwilą właśnie pojawiła się wątpliwość, czy czasem nie dołączyłam do tegoż grona, bo postanowiłam, że jutro dziecka do przedszkola nie zawiozę, bo... jest zmęczone.

Po kolei. Doświadczenia z placówkami przedszkolnymi nie mam, ale wiem co nie podoba mi się w tej do której uczęszcza Pola - nie podoba mi się, że nie ma leżakowania. Teoretycznie jest. Każde dziecko ma swój leżak, co tydzień bierze do prania swój kocyk i poduszkę, tyle, że dzieci nie śpią. Spać nie muszą, mają leżeć. Ale kiedy nie śpi kilka osób, to nie śpi cała grupa. Początkowo zmęczona wrażeniami Pola zasypiała tak mocno, że reszta dzieci zdążyła się już obudzić, zjeść podwieczorek i pójść bawić do ogrodu, a ona dalej spała. Później zorientowała się, że jak nie zaśnie, to mama prędzej po nią przyjdzie. Mimo, że uwielbia swoje przedszkole, to po 6 godzinach chce już do domu, dlatego nie śpi, kiedy mogłaby spać. Zdarza się też, że w przedszkolu są organizowane jakieś zajęcia i wtedy poobiedniej drzemki nie ma w ogóle. Pola wraca do domu ogromnie zmęczona, bo przedszkole dostarcza jej wielu wrażeń. Nie ma jeszcze trzech lat i potrzebuje się zregenerować w ciągu dnia. Finał jest taki, że już o godzinie 19 córka grzecznie śpi i trwa w tym stanie nieprzerwanie przez dwanaście godzin. Wieczorem jest idealną ilustracją powiedzenia: "zasypiać na stojąco"

Dzisiaj, kiedy ją odebrałam z przedszkola, widziałam, że jest zmęczona. Próbowałam ją położyć po południu, ale nie chciała spać. O godzinie 18 poprosiła, żeby już dać ją do łóżeczka. Była to niecodzienna sytuacja, bo brat, który zazwyczaj chodzi pierwszy spać, jeszcze aktywnie uczestniczył w życiu rodzinnym. I tak patrząc na zmęczone dziecię doszłam do wniosku, że musi odpocząć. W piątek ma bal przebierańców, więc czeka ją kolejna dawka emocji, którą musi przyjąć wypoczęta. Zmęczone dziecko to łatwy łup dla choroby, a tych mamy już dosyć. 

Kiedy decyzję podjęłam zaczęłam się zastanawiać nad swoim statusem, czy kwalifikuję się jeszcze do matek kochających i dbających o dziecko, ale pozostających rozsądnymi, czy może zrobiłam pierwszy krok w stronę matek - wariatek. Jakikolwiek jest mój status - moja córka ma jutro wolne ;)


Aktualizacja:
Życie odpowiedziało na moje pytanie zanim zdążyłam kliknąć: opublikuj post. Pola spała niespokojnie, więc poszłam do sypialni, kiedy głaskałam ją po głowie zobaczyłam w półmroku, że ma odruch wymiotny - zdążyłam uratować pościel. Jednak matczyna intuicja jest niezawodna. Nie jestem matką - wariatką, mam nadzieję, że rano nie będę też mamą chorej Poli. 

P.S. Tak, sądząc po dodatkowych rozrywkach serwowanych dzisiaj przez dzieci można słusznie wywnioskować, że męża i ojca dzisiaj nie ma. ;)

3 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń