czwartek, 25 lutego 2016

językowe potyczki

Język polski należy do bardzo trudnych języków. Zawsze kiedy obcokrajowiec zaczyna naukę naszego języka zastanawiam się jak on sobie poradzi z naszą gramatyką. Podobnie w przypadku dziecka, kiedy Pola zaczynała mówić przerażało mnie, że poza opanowaniem słownictwa będzie się musiała zmierzyć z czasami, liczbami i przypadkami.

Pierwsze wyzwanie jakie pojawiło się w edukacji językowej Poli to relacja: ja-ty, która zmienia się nieustannie:
- "Ja mamo? 
- Tak, Ty. 
- Ty? A nie ja?" 
Udało się to opanować, choć zabawnych sytuacji nie brakowało.

Pola wiedziała, że imiona mają różne formy i starała się je stosować. Wówczas informowała mnie: "Mamo dałam smoczek Arturu". Z czasem uporała się i z tym, teraz daje coś Arturowi.

Aktualnie problem stanowi czas przeszły. Z logiki dziecka wynika, że skoro 'on robi', a 'ja robiłam' i 'on pływa', a 'ja pływałam' to podobnie powinno być w innych przypadkach, np. stoi to stoiłam, śpi - śpiłam, musi - musiłam. I tak córka informuje nas: "Ja nie śpiłam w przedszkolu." "Ja nie musiłam jeść groszku."

Ostatnio z radością bawi się językiem. Tworzy podobne do siebie formy, zmiękcza, zabarwia słowa, z przekorą stosuje przeciwieństwa. Kilka dni temu kiedy Artur, jak to ma w swojej naturze, próbował wdrapać się na najwyższy możliwy wierzchołek, zareagowałam: "Artur czyś Ty oszalał, gdzie Ty wchodzisz?" Na co Pola stwierdziła: "bo Artur to taki Szalonek." I tak zostało. Kiedy Artur biega po domu jak szalony Pola woła: "Artur, ale z Ciebie Szalonek!" Kiedy tata próbuje ubrać Artura, a on po każdej części garderoby robi rundkę po mieszkaniu, jakby miał turbo dopalanie, Pola woła: "Szalonek, wracaj do taty!" 'Szalonek' to określenie pełne czułości i miłości, w dodatku doskonale pasujące do brata.

Jeśli chodzi o słowa codziennego użytku, to są takie, która sprawiają jej problem oraz takie, które interpretuje po swojemu. Ma 'toberkę' zamiast torebki. Na wycieczkę jedzie 'autohambusem', a biszkopcik to 'koszkopcik'. Wiadomo, dzieci tak mają. Niektóre wyrazy źle usłyszą i później powtarzają, niektórych głosek nie potrafią wypowiedzieć stąd błędy. Staramy się ją uczyć poprawnej wymowy, nienachalnie, delikatnie sugerując poprawną formę. Jednak nasze próby spotykały się z buntem. Kiedy słyszała: "nie 'mince' tylko 'miejsce' uparcie powtarzała swoją formę albo odwracała głowę i udawała, że nie słyszy. 

Kilka dni temu wpadł mi do głowy pomysł. Powiedziałam do córki: "Posłuchaj Poluniu, będziemy się razem uczyły mówić trudne wyrazy, ja będę mówiła jak powinno być, a Ty będziesz za mną powtarzała, dobrze?" "Dobrze, mamusiu" - odpowiedziała córka i nastąpiła przemiana. Kiedy mówię: "a teraz nauczymy się dobrze mówić słówko 'autobus'" Pola uważnie słucha, stara się powtarzać, a kiedy uda jej się prawidłowo wypowiedzieć słowo cieszy się: "widzisz mamo, umiem powiedzieć autobus!". Wcześniej nie przedstawiłam jej zasad, więc nie chciała grać w moją grę ;)

Jeszcze na zakończenie anegdotka: z telewizji dobiegają słowa "wielka budowla stała na środku pola", zdziwiona Pola pyta: "mamo, ja stałam na środku?".


Szalonek - zdobywca świata

2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń