środa, 11 czerwca 2014

Cisza na morzu

Dookoła panuje kompletny brak warunków do pisania. Pogoda idealna do plażowania. Plaża calkowicie absorbuje dziecko i spędzamy tam czas od rana, aż do czasu kiedy potrzeba drzemki powala je z nóg.


W dodatku żyliśmy w przeświadczeniu, że zasilacz do laptopa został w Elblągu, gdzie spędzaliśmy weekend. Aż tu nagle znienacka moim oczom ukazała się końcówka kabelka, a trop ten doprowadził mnie do całej reszty zasilacza. Uznałam to za znak i włączyłam komputer.
 
Nie mając w głowie konkretnych przemyśleń postanowiłam po prostu zasygnalizować, że żyjemy. W dodatku mamy się doskonale. Co prawda winda została w poprzednim miejscu naszego noclegowania, ale tutaj możemy garażować wózek przy samym wyjściu, więc nie ma co narzekać. Ponadto dystans do plaży zmniejszył się z kilkunastu do kilku minut więc tym bardziej narzekać nie ma co.
 
Moje samopoczucie związane z tymczasową zmianą miejsca zamieszkania jest tak doskonałe, że do domu nie chce mi się wracać w ogóle. Gdyby się okazało, że mamy tu zostać na kolejne dwa tygodnie przyjęłabym to godnie, znaczy ze sporą radością. Radość taka na mnie nie spadnie, bo następnego dnia po powrocie do domu, czyli już w niedzielę mąż jedzie do Pragi. Jak tylko wróci, to w czwartek wyjeżdżamy na planowany urlop. Wiem, że napisane właśnie zdanie wywoła sporo skrajnych uczuć u czytelników, jednak taka prawda, więc nie będę jej ukrywać.
 
Wracając jednak do samopoczucia, to dopisuje ono również córce. Płaczu u niej nie uświadczysz, często słychać "baam" towarzyszące towarzyszącym jej upadkom, ale głównie słychać śmiech i radość z eksploracji otaczającego nas świata. Na plaży czuje się doskonale. Podbija serca innych plażowiczów już od samego pojawienia się w wejściu. Najpierw widać mamę wnoszącą wózek - lekki model wczasowy, w odróżnieniu do codziennej terenówki na dmuchanych kołach, kompletnie nie radzi sobie z drobnymi przeszkodami takimi jak piasek - za mamą kroczy córka. Marsz córki oglądany jest przez zebraną widownię i już wówczas słychać słowa podziwu: "o jak grzecznie idzie za mamą!", "wywróciła się i wcale nie płacze". Wywrócenie się na piasku przekonuje córkę, że nie ma co iść dalej skoro tu też jest fajny piasek, więc mama zanosi wózek i wraca po córkę. Siadamy razem na kocu, Pola bawi się kubeczkami (rewelacyjny zestaw 8 kubeczków doskonale sprawdza się również na plaży w dodatku zajmuje mniej miejsca niż wiaderko), wyszuje muszelki i wrzuca do kubeczków, kiedy znajdzie kapsel lub resztki papierosa zostawione przez plażowiczów z zaburzoną kulturą osobistą, momentalnie kwalifikuje je do kategorii "bee" i oddaje mamie. Grzeczna córka wywołuje uśmiechy pozostałych plażowiczów i powoduje, że co rusz jej któryś macha. Zdarza się, że sympatyczne panie odwiedzają nas na naszym kocu i przekazują Polci znalezioną w piasku foremkę albo też postanawiają zaspokoić swoją ciekawość dotyczącą szczegółów rozwojowych mojego dziecka. Bez wątpienia jest miło i przyjemnie. Dzisiaj pewien sympatyczny pan (starszy pan plażujący z żoną - informacja dla męża) pomógł nam się wynieść z plaży wynosząc wózek na deptak.
 
Jak widać sielanka trwa, ciężko ją będzie przerwać.  
 
 
 
Pozdrawiamy gorąco!

2 komentarze:

  1. Fajną macie pogodę jakby nie nad polskim morzem ;-)
    Pozdrowienia ♡

    OdpowiedzUsuń
  2. zazdroszczę tego jodu, którego się nawdychacie :D

    tylko, tylko proszę mi się tu nie wyprowadzać na stałe na północ!

    OdpowiedzUsuń