wtorek, 3 czerwca 2014

o wyższości mniejszego nad większym

Niejednokrotnie marzę sobie o zamieszkaniu w jakiejś leśnej krainie, gdzie czas wolno płynie, gdzie można na spokojnie porozmawiać, pokontemplować. Ostatnie dni pokazały, że wcale nie mamy się źle.
 

Chwilowo mieszkamy w Gdańsku. Mamy morze tuż pod nosem i otaczają nas piękne parki, kosztem tego jesteśmy kilka kilometrów od centrum. Nasz pobyt na wybrzeżu wydawał się piękny i prosty, życie pokazało, że niekoniecznie tak musi być. Mimo woli jesteśmy poddani wyścigowi z czasem.
 
Mąż kończy pracę o 16, mimo, że daleko nie ma, to jego powrót zajmuje sporo czasu. Ja postanowiłam nie gotować, więc eskapada na obiad czasem zajmuje całe popołudnie. 60 km stąd mieszkają teściowie, których wczoraj postanowiliśmy odwiedzić, podróż zajęła nam półtorej godziny. Korki, ot co. Największą ofiarą tego wymkniętego spod kontroli czasu jest nasza córka. Starannie zaprogramowana na sen o godzinie 19 jeszcze nie miała okazji tego doświadczyć. Serca nam się wczoraj krajały kiedy wracając do tymczasowego domu słuchaliśmy rozpaczliwego płaczu zmęczonego dziecka. Mocno postanowiliśmy, że dzisiaj przede wszystkim rytm Poli, ciekawe czy uda nam się to postanowienie zrealizować.
 
I tak oto doceniamy nasze małomiasteczkowe życie, gdzie wszystko jest prędzej i bliżej, a człowiek nieco bardziej panuje nas swoim czasem.
 
Z rzeczy, które budzą mój zachwyt i odmieniają moje życie, to winda i ogromny balkon - taras. Winda w mgnieniu oka dowozi nas pod same drzwi. Nie muszę wnosić/ wciągać wózka na drugie piętro. Nie czuję żadnej wewnętrznej blokady przed opuszczeniem miejsca zamieszkania. W domu muszę wszystko dokładnie przemyśleć i zaplanować, a tutaj nawet jak czegoś zapomnę to wjeżdżam na górę i zero wysiłku. Cudowna lekkość bytu! A taras jest idealnym rozwiązaniem na deszczową pogodę, taką jak dzisiaj. Ubieram dziecku polarek i czapkę i już jest na świeżym powietrzu. Obie jesteśmy ukontentowane!
 
PS. Zdjęć raczej nie będzie ponieważ nasz aparat niefortunnie nie załapał sie na wycieczkę.

4 komentarze:

  1. Oj winda pod same drzwi to wielki luksus. Jeden z moich najgorszych koszmarów wózkowych to było wnoszenie dziecka, zakupów i wózka na 2 piętro. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aby nie tracić życia w korkach opanowałam do perfekcji życie z internetem . U nas się inaczej nie da. Kiedyś jechałam 3 godziny do centrum a to zaledwie 16 km. ......

    Pozdrawiam i mam nadzieję do zobaczenia.

    OdpowiedzUsuń
  3. dwoje dzieci i zakupy na 3 pietro - wygrałam :P doskonale rozumiem waszą miłość do mniejszego miasta, kocham Elbląg za jego wielkość, bliskość i łatwość dotarcia wszędzie :) za karę nie chciałabym mieszkać w Trójmieście. Choć krótkiego mieszkania nad morzem w taką pogodę zazdroszczę :) Do kiedy zostajecie?

    OdpowiedzUsuń