sobota, 6 grudnia 2014

misja: podwójna matka

W związku z tym, że po drugiej stronie monitora coraz częściej pojawia się pytanie, czy jeszcze żyję, a jeśli tak, to jak wygląda to moje życie, więc postanowiłam dać znak życia. Nie gwarantuję, że jakość znaku będzie wysoka, bo okoliczności niekoniecznie należą do sprzyjających.

Wiadomość, którą mam do przekazania w dniu kiedy Artur kończy pierwszy miesiąc życia, jest taka, że owszem żyję i mam się dobrze. Rzecz jasna swoje oczekiwania i standardy musiałam dostosować do obecnej sytuacji i tylko dzięki temu mogę swój stan określić jako dobry.

Bycie matką dwójki dzieci powoduje przewartościowanie potrzeb. Sięgając do piramidy potrzeb Maslowa to obecnie znajduję się na samym dole i skoncentrowana jestem na zaspakajaniu potrzeb fizjologicznych i tutaj za najważniejszą uznaję potrzebę snu, zaraz potem jest higiena osobista i good look, a na końcu jedzenie. Przy tym ostatnim za standard uznaję dojadanie porzuconej przed trzema godzinami kanapki, czy zdziwienie "jak to? ta herbata już jest zimna??".

s e n
Sen jest moim, a właściwie był moim ulubionym zajęciem dopóki na świat przyszła Pola. Wraz z pojawieniem się Poli zniknęło z naszego horyzontu spanie do woli, córka nasza ma wolę o godzinie siódmej być już na nogach, a my bez względu na swoją wolę musimy jej towarzyszyć. Zaletą wielką córki jest to, że jej sen zaczyna się już o 19 i trwa zazwyczaj nieprzerwanie przez całą noc. Pojawienie się syna uświadomiło mi, że całonocny sen nie jest cechą wszystkich dzieci, dlatego obecnie doświadczam stanu, który dane mi było doświadczać w wieku młodzieńczym, kiedy zamiast spać siedziałam do białego rana przy ognisku. Przy Poli było też łatwiej dlatego, że na jedno dziecko przypadło dwóch rodziców, wstawanie w nocy na zmianę rano dawało gwarancję wyspania. Póki co nie mogę korzystać z przywileju drzemki w dzień kiedy dzieci śpią, bo sen naszych dzieci jest jeszcze nieskoordynowany i zawsze któreś jest w stanie aktywności.

n o c
Obecnie sytuacja wygląda tak, że matka z synem śpi w drugim pokoju, a ojciec z córką w sypialni. Kiedy sytuacja jest trudna do opanowania i większość sąsiadów już wie, że Artur nie śpi, na ratunek mamie przychodzi tata. Kiedy jednak jego misja ratunkowa zbiegnie się z przebudzeniem córki wówczas pojawia się problem, bo obecny stan emocjonalny córki nie pozwala na utulenie przez kogokolwiek innego niż tata, wszelakie próby kończą się rozpaczliwym płaczem przerywanym okrzykami "do taty". Dla matki są to bolesne chwile, bo odrzucenie przez córkę mimo, że wytłumaczeń ma wiele, to przyjemne nie jest, ale takie są konsekwencje sprowadzenia do domu brata, z którymi mama musi się liczyć. Rano natomiast sytuacja zupełnie się zmienia, kiedy tylko córka otworzy oczy bierze Koko pod pachę i zdecydowanym krokiem udaje się "do mamy", żeby wskoczyć jej pod kołdrę. Bywa tak, że nocna sytuacja jest szczególnie skomplikowana, a mianowicie, kiedy ojciec i mąż spędza noc poza domem zmuszony do tego przez zajmowane stanowisko pracownicze. Póki co opanowanie tej skomplikowanej sytuacji wydaje się rzeczą niemożliwą i w jej konsekwencji cała nasza trójka jest rano mocno niewyspana, ale wierzę, że sukces jest niedaleko.

A r t u r
jest młodym mężczyzną cierpiącym na kolkowe dolegliwości, co powoduje, że często słyszymy jego płacz. Jest bratem Poli i z tego tytułu jest zasypywany przez nią całusami lub też obrywa po głowie, w zależności od nastroju i pomysłu siostry. Jest dużo większy od siostry, co okazało się już w momencie, kiedy przychodził na świat oraz po powrocie do domu, kiedy przygotowana garderoba po siostrze okazała się za mała. Pola początkowo nosiła rozmiar 50, Artur od razu wskoczył w 62 cm.

P o l a
jest siostrą Artura, bywa, że tytuł ten dostarcza jej mnóstwo szczęścia i radości. Niestety, bywa też przyczyną licznych frustracji. Od miesiąca nierozłącznym towarzyszem Poli jest zazdrość i zazwyczaj odzywa się w najmniej pożądanym momencie, główna zasada jest taka, że jak mama się zajmuje Arturem, to wówczas Pola chce "do mamy", kiedy Artur spędza czas z tatą wtedy Pola uparcie chce "do taty". Pola ma wiele okazji, aby pomagać rodzicom w pielęgnacji brata, jednak zabiegi te póki co nie wpływają na minimalizację towarzyszącego jej uczucia.

s ą s i e d z i
zaskakują mnie niezwykle, a zaskakują mnie swoim zaskoczeniem. Otóż raz po raz spotykam się z reakcją: "jak to, to Pani ma drugie dziecko?" towarzyszy temu spojrzenie mówiące: "ale skąd ono się wzięło?". W odpowiedzi można by przytoczyć różne historie będące odpowiedzią na pytanie "skąd się biorą dzieci" jednak powstrzymuję się od takowej edukacji. Moja ciąża trwała dziewięć miesięcy, przypadła na czas letni kiedy garderoba raczej nie zakrywa okrągłości, a ja nie ukrywałam się w domu, bo starałam się zapewnić posiadanemu już dziecku ruch na świeżym powietrzu, w dodatku mieszkam na osiedlu, gdzie wiele szczegółów nie umyka sąsiedzkiej uwadze, więc nie wiem jakim cudem umknął ten szczegół, a umknął nawet najbliższym sąsiadom, którzy od miesiąca zastanawiają się dlaczego Pola zaczęła tak dziwnie płakać, zupełnie jak noworodek...

podsumowanie
Podwójne macierzyństwo jest okresem niezwykle aktywnym. Można planować nieskończoną ilość zajęć i wieczorem dołować się, że znowu niczego nie zdążyło się zrobić. Można też przełączyć się na tryb nic_nie_muszę i wieczorem nie mieć wyrzutów sumienia. Ten drugi tryb gwarantuje, że układanie z córką po raz piętnasty tych samych puzzli, czy zmienianie trzeciej pieluchy pod rząd synowi można robić ze spokojem, bo to jedyne co obecnie muszę. Nie muszę nawet gotować, bo zawsze jakiś awaryjny obiad jest w zamrażarce, a jak nie ma to można skorzystać z numeru do baru mlecznego, który jest przyklejony na lodówce. Taka moja misja obecnie, cały czas poświęcam swoim małym dzieciom, jak podrosną to sobie odbiję. Będąc studentką w czasie sesji jedyne na czym się koncentrowałam to nauka i zdawanie egzaminów, wówczas mówiłam: skończy się sesja, to sobie odbiję. Organizując duży rajd, czy Finał WOŚP koncentrowałam się mocno na tym zadaniu wiedząc, że jak się skończy to będę miała czas na inne rzeczy. I takie myślenie pozwala mi nie myśleć: "jejku, na nic nie mam czasu", co uważam za częsty błąd młodych matek będący przyczyną niepotrzebnych frustracji.

b l o g
niestety, apozatym znajduje się nieco wyżej w piramidzie Maslowa i obecnie często muszę spoglądać na niego z dołu ;)

A oto przyczyna mojej zminimalizowanej blogowej aktywności.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz