wtorek, 25 listopada 2014

jedną nogą

Wczorajszy wieczór dał nam w kość. Ja bywam niewyspana, bo póki co nocne jedzenie, przewijanie - zazwyczaj podwójne, bo najfajniej się robi do czystej pieluchy - zajmuje jeszcze sporo nocnego czasu, jeśli dodać do tego przerwy na kolkowe płacze, to rano bywa ciężko. 

Wczorajsza kolka zajęła prawie cztery godziny, towarzyszył jej trudny do ukojenia płacz Artura, który u Poli powoduje albo empatyczny płacz, albo też potrzebę zaistnienia objawiającą się natychmiastową koniecznością pokazania czegoś w drugim pokoju lub wskoczenia na kolana, które w tym momencie są zajęte. Jakakolwiek opcja wchodzi w grę - nie jest łatwo.

Jeśli na dwójkę dzieci przypada dwóch dorosłych sytuacja może być ciężka, ale jest sytuacją do opanowania. Inaczej wygląda sytuacja kiedy na dwójkę dzieci przypada jeden dorosły i jest to niewyspana mama wieczorową porą - nerwy mogą puścić, a w głowie biegają myśli o baby bluesie. 

Dzisiaj mąż matki i ojciec dzieci bladym świtem wyjechał na drugi koniec Polski i powróci dopiero jutro. Wyjeżdżając minę miał nietęgą, bo wszystko wyglądało dosyć dramatycznie. Zapewne nie wiedział, czy martwić się o żonę, której dzieci mogą dać w kość, czy o dzieci, których w duecie sama matka może nie ogarnąć. Jako, że mąż jest jednym z najwierniejszych czytelników (w kontekście sprawdzalności wierności czytelników) to tworzę ten wpis na dowód, że żyję, że sytuacja opanowana na chwilę obecną, bo rzecz jasna pojęcia nie mam co przyniosą chwile nadchodzące, ale jestem dobrej myśli i to daje mi siłę. 

W dniu dzisiejszym towarzyszyła nam babcia, co było bardzo pomocne i pewnie gdybym była sama z dziećmi nie w głowie byłoby mi pisanie na apozatym. W dniu wczorajszym zadzwoniła do mnie moja niesamowita wychowawczyni z podstawówki, obecnie już prababcia na codzień opiekująca się swoją prawnuczką, której mama jeszcze studiuje, zadzwoniła z życzeniami i z troską jak sobie radzę i czy ma mi kto pomóc. Zadzwoniła i powiedziała ważną rzecz: "z pomocy trzeba korzystać, do tego trzeba dojrzeć, ale to ważne, żeby zawsze mieć kogoś kto pomoże". Mając dwójkę małych dzieci dojrzałam do tego, żeby z pomocy korzystać. Do tej pory uważałam, że samodzielność jest najważniejsza, że nie należy zawracać innym głowy swoimi problemami, ale nadszedł czas, żeby otaczać się ludźmi, którzy mogą wesprzeć mamę dwójki dzieci, żeby zachowała siły i mogła się uśmiechnąć do męża, który wraca z pracy. 

I tak po dzisiejszym dniu jedną nogą jestem już w nowej rzeczywistości. Myślę z czyjej pomocy będę mogła w niej skorzystać, aby moje macierzyństwo dalej było lekkie, piękne i pełne radości. Już od poniedziałku będę w tej rzeczywistości obiema nogami, bo mąż wraca do pracy. Póki co Drogi Mężu, w naszym domu od godziny gości błoga cisza, stan, który powoli odchodził w zapomnienie. Zatem bądź spokojny Drogi Mężu, baw się dobrze tam gdzie jesteś i wracaj do nas cało i zdrowo!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz