niedziela, 16 listopada 2014

tydzień pierwszy

Minął tydzień od kiedy jesteśmy w domu, więc czas na krótkie podsumowanie. W mojej głowie kłębi się sporo myśli, które powinny się znaleźć na apozatym, niestety, okoliczności sprzyjających do ich ulokowania tamże brak. 

Jedno jest pewne - to jeden z najszybszych tygodni w naszym życiu. Jesteśmy w domu w dwójkę ponieważ mąż korzysta z przywilejów dla rodziców i przebywa na urlopie ojcowskim. Pewnie gdyby tego nie zrobił byłabym już bliska szaleństwa, bo sytuacja nie jest łatwa do ogarnięcia. Nasza początkowo zachwycona bratem córka zaczęła pokazywać swoje drugie oblicze i mimo, że staramy się jej poświęcać dużo czasu, bywają chwile, że bardzo źle znosi zaistniałe zmiany. Jej miłość do brata bywa trudna i czasem zdarza się, że brat oberwie po głowie, więc cały czas trzeba być czujnym. Nadzieję na to, że to chwilowy kryzys daje nam to, że ilekroć córka budzi się ze snu jej pierwszym słowem jest "dzidzia?" będące zapytaniem o brata. Poza tym nie wyjdzie z domu jeśli nie pożegna się z bratem obdarowując go soczystym buziakiem. Rzecz jasna spodziewaliśmy się, że lekko nie będzie, nowa sytuacja wymaga jednak dla nas wszystkich czasu, żeby się w niej odnaleźć.


Aby sytuację załagodzić staramy się po równo dzielić swój czas między nasze dzieci. Raz z kolką Artura walczy tata, a innym razem walczy mama. Jednym razem Pola idzie na spacer z tatą, a drugim razem z mamą, żeby miała dla siebie obojga rodziców choć na chwilę. Spacery w czwórkę wychodzą całkiem nieźle i bardzo się cieszymy, że zdecydowaliśmy się na wózek dla dzieci "rok po roku", bo odkąd Artur jest na świecie, to Pola woli się wozić, i brak miejsca dla niej w wózku mógłby pogłębić kryzys.

Jak wspomniałam Artur miewa kolki, miewa je często i są bardzo bolesne. Nie mieliśmy wcześniej do czynienia z kolkami, więc szukamy sposobu na przetrwanie, w użyciu są kropelki, masaże, ciepłe okłady, przegotowana woda i antykolkowa rurka... skutek różny, więc jeśli ktoś jest w posiadaniu cudownego sposobu, to chętnie posłuchamy. Dodatkową atrakcją i utrudnieniem zarazem jest dla nas to, co chłopczyk posiada pod pieluszką. Przewijanie dziewczynki to banalna sprawa, natomiast przewijanie chłopca pełne jest niespodzianek i Artur już wiele nam tych niespodzianek zrobił. Powoli dochodzimy do wprawy i udaje nam się przewinąć syna unikając żółtego strumienia.

Ogarnięcie dwójki dzieci rok po roku to spore wyzwanie i mimo, że nasze mieszkanie ma zaledwie 48 m, to zdarza nam się mijać, zarówno w dzień, jak i w nocy, kiedy ja z Arturem opuszczam sypialnię, żeby jego donośny głos nie budził pozostałych domowników. Z pewną nutką niepewności patrzę w przyszłość, jak to będzie kiedy skończy się ojcowski urlop, na pewno "jakoś" sobie poradzimy, najwyżej zamówienie Tesco będę robiła 5 dni, a nie przez 2 jak wczorajsze. Czarne chmury mogą zawisnąć nad blogiem, ale to oczywiście wersja najbardziej dramatyczna ;)

Z rzeczy, które pozytywnie mnie zaskoczyły to fakt posiadania syna. Myśląc o drugim dziecku myślałam o drugiej córce. Pola podbiła moje serce i myślałam sobie, że dwie tak cudowne istoty, to będzie całkowita pełnia szczęścia. Wiedząc jednak jak ważne dla mężczyzny jest posiadanie syna nie wygłaszałam swoich pragnień i poglądów publicznie i z radością przyjęłam fakt, że będzie syn, zwłaszcza widząc radość i dumę męża. Dopiero witając syna na świecie doświadczyłam czegoś, o czym wcześniej słyszałam, że więź matki i syna jest niepowtarzalna. Patrzyłam na tego małego człowieczka i nie mogłam oderwać oczu. Od pierwszych chwil kiedy pojawił się na świecie coś powoduje, że nie mogę się napatrzeć i na-zachwycać. Nie potrafię wyjaśnić na czym to polega, na pewno pojawienie się syna nie wpłynie na moją miłość do córki, którą kocham ponad wszystko. Na pewno będę się starała traktować dzieci równo i sprawiedliwie, ale czuję, że w przypadku syna konsekwencja będzie mnie kosztowała więcej wysiłku.

Druga rzecz, która mnie zaskoczyła to moje dżinsy z przed-ciążowego okresu, bardzo radośnie mnie powitały i już tydzień po porodzie mogę w nich paradować, całe szczęście, bo bardzo się za nimi stęskniłam. Na twarzy męża też widać radość i błysk w oku, że dresowe spodnie, mój ciążowy towarzysz, poszedł w odstawkę.

Przed nami tydzień drugi, nie mogę się doczekać co nam przyniesie!


Isn't he lovely?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz