niedziela, 22 marca 2015

szoping z córką

Dwa lata temu, kiedy do porodu brakowało mi zaledwie kilku dni, nie przyszłoby mi do głowy, że dzisiaj będę szła z córką na zakupy i że będę taka zadowolona z tego towarzystwa.*

Decyzja o szopingu zapadła szybko. Podyktowana była koniecznością zakupu butów dla matki i dla córki, a także przetestowaniem nowego rozkładu fotelikowego w naszym samochodzie.

Nasz syn, jak mawiają uczeni, wyprzedza rówieśników pod względem fizycznym o dwa miesiące. Jego gabaryty oraz siła, którą prezentuje, zmusiły nas do przesadzenia go w fotelik Poli, bo nieludzkim było upychanie go w foteliku kołysce, a w zimowych ubraniach czynność ta była wyjątkowo trudna dla całej naszej rodziny. Dzięki otrzymanemu od kuzynki Martyny fotelikowi zamiana okazała się banalnie łatwa, bo skoncentrowana na swoim nowym foteliku Pola z radością oddała stary fotelik bratu. I tak pierwsze testy wypadły w miarę dobrze, na twarzy podróżującego samochodem syna w końcu pojawił się uśmiech, w drodze powrotnej już go nie było, ale pozostajemy przy dobrej nadziei, że podróże samochodem pokocha podobnie jak siostra i będziemy mogli razem i szczęśliwie przemierzać liczne kilometry.

Ale do rzeczy. Tata z synem udał się na spacer po okolicznym parku, a my z Polą na zakupy. Szłyśmy nieustannie konwersując, bacznie obserwując otaczający świat, komentarze typu: „o bozie, ciuch ciuch!” na widok kolejki dla dzieci wprawiały mnie w doskonały nastrój. Odkryłam też, że wielką radość sprawia mi widok małego uroczego prężnie maszerującego człowieczka odbijający się w sklepowych witrynach. Mojego małego człowieczka.

Nasze zakupy trwały 57 minut, odwiedziłyśmy trzy sklepy i kupiłyśmy wszystko co kupić chciałyśmy: buty dla mamy i córki, czapkę wiosenną dla siostry i brata. Z rachunku wychodzi, że najgorzej wyszedł na tym mąż i ojciec, który pewnie czytając to pokiwa głową nad swoim marnym losem, przypomnę mu więc, że wygrał dzisiaj wypasiony zestaw walizek kupując napój na przypadkowej stacji benzynowej, więc nie ma co się użalać nad swoim losem.

W sklepie obuwniczym, kiedy mierzyłam buty Pola dzielnie pilnowała tych, w których przyjechałam trzymając je w rączkach i informując otoczenie, że to są „mamy buty”. Kiedy przeszłyśmy na dział dla dzieci szybko wypatrzyła buty dla siebie, tak bardzo różowe jak tylko mogą być buty dla małej dziewczynki. Przypomniało mi to, że już niedługo przyjdzie nam się zmierzyć z różową fazą naszej córki, ale postanowiłam zawalczyć o obuwie w innym kolorze. Pokazałam córce różowe buty zachwalając ich piękno, a kiedy już je przymierzyła i piękno dostrzegła pokazałam jej niebieską odmianę tegoż buta i poszło gładko, ze sklepu wyszłyśmy z bucikami niebieskimi.

W sklepie drugim nie było czapeczek dla dużych dziewczynek, więc ruchomymi schodami wjechałyśmy na górę do naszej ulubionej sieciówki. Dla Artura znalazłyśmy czapeczkę od razu, dla Poli w ofercie były czapeczki w panterkę z hello kitty na czole, co jakoś niespecjalnie mnie zachęciło. Pola zaproponowała jeszcze kilka ciekawych ubrań: „bluza dla Artiego?” słysząc: „nie, Arti ma bluzy” szybko zapytała: „ja bluza?”, niestety, proponowana garderoba nie znajdowała się na naszej liście zakupów. Udałyśmy się do kasy, żeby zapłacić za czapkę Artura i przy okazji zapytać, czy rzeczywiście dla starszych dziewczynek tylko panterka, ale zanim ekspedientka zdążyła udzielić mi odpowiedzi usłyszałam „mama mam” i oczom moim ukazała się córka moja trzymająca w ręce czapkę truskawkę dzierganą na szydełku w rozmiarze 1,5-2 lata, w dodatku w wyprzedażowej cenie. Poprosiłam więc, żeby doliczyć czapkę do rachunku i tak dzięki ścisłej współpracy z córką zakończyły się nasze zakupy.

____________
* w dalszym ciągu nie posiadamy stałego internetowego kontaktu ze światem, w związku z powyższym zanim wpis doczekał się publikacji nadeszły drugie urodziny córki, bardzo szybkim krokiem nadeszły, to już dwa latka!



1 komentarz:

  1. Zazdroszczę Wam tych zakupów :) bardzo mądra Pola Wam rośnie :)

    OdpowiedzUsuń