niedziela, 10 listopada 2013

nowy fotel

Życie ucieka, a Pola rośnie. Z każdą chwilą zwiększa się jej poziom samodzielności. Wiem, wiem, co ja mogę wiedzieć o samodzielności dziecka, wiem ile mogę na chwilę obecną, ale w każdej chwili mówiąc o tym, robię to z przymrużeniem oka, więc zachowajcie spokój i trzymajcie nerwy na wodzy, Wy wszyscy bardziej ode mnie doświadczeni.

Straszną frajdę sprawia mi mówienie, że nasza córka staje się samodzielna. Porównując stan obecny, do stanu tuż po narodzinach, to postęp jest naprawdę duży. Postęp ten zmusił nas do podjęcia pewnych działań mających na celu docenienie samodzielności naszej córki, co ta bardzo doceniła. Działania nasze przyniosły córce nowy fotelik samochodowy. Jednym z naszych działań było sfinansowanie tego fotelika, ale o tym aspekcie pisać nie będę. Fotelik jest dla dzieci w przedziale 9 - 18 kg, jest koloru jagodowego, jak zdecydował ojciec. Ojciec zdecydował i o kolorze i o jego nazwie, pierwsze, bo kolor ładny, drugie, jak zapytałam co powie potencjalny syn, któremu przyjdzie jeździć we fioletowym foteliku. 

Jadąc po fotelik mieliśmy mętlik w głowie, opinii na temat fotelików jest mnóstwo, te z doskonałymi opiniami miały też doskonałe ceny. Byliśmy gotowi zapłacić solidnie za bezpieczeństwo córki, ale zamierzaliśmy zachować rozsądek i nie zamieniać w fotelik całej naszej pensji. Trafiliśmy do sklepu, gdzie pani prezentowała nam niedrogie foteliki, prezentowała też stanowisko, że najlepiej kupić 9 - 36 kg, to drugie wynikało ze statusu doświadczonej matki. Jako, że brakowało nam porównania, dzięki wskazówkom sympatycznej pani trafiliśmy do Dudusia w Bielsku. Tamże pan, którego w pierwszym momencie pochopnie i niesłusznie wzięłam raczej za miłośnika muzyki, za którą osobiście nie przepadam, niż za fachowca od fotelików, pomógł podjąć nam decyzję. Jeśli ktoś z okolicy ma wątpliwości polecam wycieczkę do Dudusia, pan odpowiedział na każde pytanie, przedstawił kilka wariantów i pozwolił nam samodzielnie podjąć decyzję nie stosując żadnych technik wywierania wpływu. Decyzja zapadła, pan Duduś zamontował fotelik i...

i.. nastąpił przełom w życiu naszej córki! Mimo ogromnego zmęczenia, małej ilości snu i faktu, że chwilę po ruszeniu samochodu Pola zaraz zasypia, tym razem nie zasnęła. Do samego Cieszyna siedziała dumnie w nowym foteliku, machała nogami ile wlezie i odkrywała o co tak naprawdę chodzi w tej jeździe samochodem. Do tej pory, mimo bardzo wielu pokonanych kilometrów, nie miała ku temu okazji, bo jej fotelik, czyli tradycyjne nosidełko nisko usytuowane i zwrócone tyłem do kierunku jazdy, skrupulatnie ukrywało przed nią świat. Ukrywało też ojca, więc dziecku trudno było dojść do tego, jak ten pojazd się porusza. Nowy fotelik spowodował, że dziecko usiadło wyżej, dzięki czemu mogło obserwować świat za oknem, a pan Duduś spowodował, że fotelik znalazł się za fotelem pasażera (wcześniej montując fotelik za kierowcą braliśmy pod uwagę komfort matki w czasie podróży, pan Duduś zmienił nasz światopogląd uzmysławiając, że od strony chodnika dziecko jest bezpieczniejsze) i dziecko ujrzało ojca, zobaczyło też, że ten pojazd porusza się za jego sprawą.

Doprawdy bezcenne było obserwowanie naszej samodzielnej córki w nowym foteliku, była to kwintesencja radości. A dzisiaj doczekaliśmy momentu, kiedy cała nasza trójka mogła wybrać się w góry. Jesień łaskawie zaczekała, aż córka dorośnie i będzie gotowa na nosidełko, co niezwykle ucieszyło ojca. Dumny wniósł swoją uśmiechniętą córkę na wysoką górę. Wędrówka w rodzinnym gronie przyniosła mojemu mężowi refleksję: jak to będzie, jak będziemy mieli dwójkę dzieci, kto wtedy poniesie nasze rzeczy, skoro my poniesiemy dzieci? Odpowiedź była dla mnie zaskakująca i jestem pewna, że i Was zaskoczy, otóż wówczas kupimy sobie osła, który będzie nosił nasze rzeczy. Będzie się działo: cztery Kurki i Osioł ;)

3 komentarze: