Na świecie jest pewna grupa ludzi, która każdego dnia stara się spełnić dobry uczynek, mam szczęście należeć do tej grupy, choć nie każdego dnia udaje mi się to zrealizować.
Dzisiaj satysfakcję mam ogromną. Sprawiłam radość mojej starej belferce. Belferce jakich dzisiaj nie ma i jakich już chyba nie będzie. Mówię starej, bo podstawówkę skończyłam niemalże dwadzieścia lat temu. Mieliśmy ogromne szczęście, że to właśnie ona prowadziła naszą klasę, nauczyła nas naprawdę wiele i to sporo rzeczy spoza szkolnych podręczników. Mam do niej ogromny szacunek i mimo, że jestem dorosłym człowiekiem, to przy niej zawsze czuję się jak uczeń, ale w najlepszym tego słowa znaczeniu.
Miała niezwykłe pomysły, niekonwencjonalne, potrafiła trafić do każdego. Wyobrażacie sobie, że piątkowe popołudnia cała nasza klasa spędzała na kursie tańca? To był pomysł naszej wychowawczyni poparty przez naszych rodziców, uczestniczyła w nim cała klasa. Całą ósmą klasę chodziliśmy do szkoły na siódmą, wychowawczyni organizowała nam dodatkowe lekcje języka polskiego przygotowujące do egzaminów wstępnych. Na zakończeniu szkoły podstawowej płakaliśmy wszyscy. To był niezwykły okres.
Mając lat trzynaście - czternaście buntowaliśmy się, nie docenialiśmy, jednak życie pokazuje, że mieliśmy wielkie szczęście spotykając taką nauczycielkę.Potrafiła nas idealnie poprowadzić przez życie i nasz zbuntowany wiek. Mimo dwudziestu lat od ukończenia szkoły każdego z nas pamięta doskonale. Mimo, że byliśmy ostatnią klasą w jej długiej belferskiej karierze.
Radość na jej twarzy, którą wywołał mój dobry uczynek była bezcenna, czuję dzisiaj stuprocentową skautową satysfakcję!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz