poniedziałek, 27 kwietnia 2015

pies

Czasem umysł bywa przepracowany, wówczas język wymyka się spod kontroli.

Dzisiaj podczas spaceru podbiegł do nas pies, tłumaczę Poli, że nie można głaskać obcych psów, że nie wolno też przy nich biegać, tak się można bawić tylko z Goldi...

Na to mąż i tata mówi: "ale ten pies ma obrożę".

Odpowiadam, że to nieważne, czy ma czy nie ma, nie znamy psa i trzeba być ostrożnym, wypowiedź puentuję: poza tym nie zamierzam jeszcze dzisiaj jechać do szpitala, bo pies pogryziony...

Mina męża spowodowała szybką analizę wypowiedzianych przeze mnie słów, wybuch śmiechu i dla jasności poprawkę, że oczywiście miałam na myśli pogryzienie dziecka, które może jest żarłoczne, ale psa by nie tknęło ;)

Puenta numer dwa: pies z obrożą, który biega po osiedlu wcale nie budzi mojego zaufania, wręcz przeciwnie, całkowicie je traci, bo skoro biega z obrożą, a pana nie widać na horyzoncie, to znaczy, że uciekł, porzucił dom, porzucił pana, udał się na podryw albo na złodziejkę. Pies w obroży na spacery nie chodzi sam.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz