wtorek, 28 lipca 2015

Paskudnica!

Mamo, mamo! - krzyczy dziecko wpadające do domu ze spaceru - zaraz będzie widać paskudnicę!

Sądząc po minie dziecka sytuacja jest nad wyraz poważna, więc za wszelką cenę staram się nie wybuchnąć śmiechem, choć nie jest to łatwe zadanie.

A zaczęło się od tego, że będąc na Słowacji wybraliśmy się w góry. Nie była to wspinaczka w Tatrach Wysokich, weszliśmy na łagodne zbocze Tatry zostawiając za plecami. Na szczycie dopadła nas burza i wielka ulewa. Na szczęście była tam chata z barem, w której można się było schronić. Czekaliśmy dwie godziny, aż burza odpuści. Przez ten czas obserwowaliśmy jak wielkie błyskawice rozdzierają Tatry, które teraz mieliśmy przed oczami. Wyglądało groźnie.

Kiedy burza na chwilę odpuściła panowie uruchomili wyciąg. Postanowiliśmy skorzystać z okazji i zjechać w dół. Ta opcja wydawała nam się bezpieczniejsza niż piesze zejście i zjazd na butach z upadkiem na cztery litery, zwłaszcza kiedy na plecach siedzi dziecko. Słowacy wykazali się niezwykłą troskliwością, pomogli się naszym rodzinom załadować na krzesełko, a maluchy dodatkowo okryli 'bundami', czytaj swoimi kurtkami. Obsługa wyciągu na dole była poinformowana o wyjątkowej zawartości wyciągu i czekała na nas na dole, również pomagając zejść z wyciągu i puszczając wolno nie pobierając opłaty za przejazd.

Zanim to jednak nastąpiło mogliśmy do woli podziwiać piękne Tatry Wysokie i szalejącą w nich burzę. Grzmoty miały tempo skurczów w ostatniej fazie porodu, a błyskawice podkreślały powagę sytuacji. Po raz pierwszy w życiu nie mogłam się doczekać stacji końcowej. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Weekend był pełen wrażeń. Pola kiedy tylko widzi czarne chmury na horyzoncie mówi: będzie wielka burza i paskudnice! A zapytana co to takiego te paskudnice świadomie tłumaczy: "to takie białe kreski na niebie". Trzeba jej przyznać, że to wyjątkowo trafiona nazwa. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz