czwartek, 22 października 2015

małżeńskie pułapki

Poranki samotnej matki są ciężkie. Poranki dla mnie z reguły są ciężkie, a gdy muszę odwieźć dziecko do przedszkola, wszystko wykonać potrójnie i jeszcze przewidzieć rzeczy nieprzewidziane, to siłą rzeczy pojawia się stres.

Tak było i dzisiaj, choć rzeczy nieprzewidziane oszczędziły samotną matkę. Zanim jednak przejdę do poranka wrócę do zimowych zakupów. Pojechaliśmy się zaopatrzyć w akcesoria zimowe i zerknąć na kurtkę dla męża i ojca. W związku z tym, że była to pierwsza chłodna sobota Decathlon przeżywał oblężenie. Waliły do niego tłumy jakby w środku dawali darmowe hamburgery. A nie dawali. Zakupy dłużyły się, bo trzeba było walczyć o miejsce przy półce z rękawiczkami i butami dla dzieci. No, a dzieci wyjątkowo szybko się zmęczyły. Tak bardzo się zmęczyły, że zrezygnowaliśmy z jazdy na hulajnogach, przez co ojciec był niepocieszony. W samochodzie pierwszy zasnął Artur. Pola tradycyjnie zrobiła to 5 min przed domem. W związku z powyższym stwierdziliśmy, że do domu nie wracamy, a zobaczymy co na zimę oferują sąsiedzi i pojechaliśmy do Ostravy.

Tam, w sportowym sklepie, trafiliśmy na idealną kurtkę dla męża i ojca. Matka i żona w zamian za kurtkę zostawiła trochę pieniędzy i udała się do wyjścia. Wtem, bramka zaczęła przeraźliwie piszczeć. Matka i żona szybko się odwróciła i wpadła wprost w objęcia manekina. Przestało mieć znaczenie dlaczego bramka piszczy, bo manekin ubrany był w cudowną kurtkę. Taką jaką matka i żona chciałaby mieć. Niefortunnie się złożyło, że kurtka była żeńską odmianą kurtki, którą chwilę wcześniej zakupiliśmy mężowi. Przymiarka. Szybka konsultacja z mężem. I matka ponownie stoi przy kasie, żeby zapłacić za kurtkę, tym razem swoją. 

Później gdzieś przed oczami pojawił się artykuł, że jedną z cech udanych małżeństw jest to, że się podobnie ubierają, więc jak mogłabym nie kupić tej cudnej kurtki w kolorze musztardowym?

No i wróćmy do zabieganego poranka. Razem z Arturem odwozimy Polę do przedszkola. Ubieramy się, a raczej ja ubieram wszystkich. Siebie na końcu. Szybko kurtka. Artur na ręce. Telefon do jednej kieszeni, kluczyki od auta do drugiej, klucze od domu do ręki. Przez myśl przeszła mi refleksja, że może rzeczywiście mogłam kupić kurtkę w mniejszym rozmiarze. Zamykam mieszkanie. Wkładam rękę do kieszeni... a to nie moja kieszeń! Patrzę, a to nie moja kurtka! W pośpiechu, w jesiennym, porannym półmroku, wyszłam z domu w mężowej kurtce. Takie to pułapki czekają na zgodne małżeństwa.

3 komentarze:

  1. Daj jeszcze zdjęcie kurtek, bo tekst działa na wyobraźnię i intensywnie się zastanawiam jak one wyglądają :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy mąż wróci to się sfotografujemy w jakichś sprzyjających okolicznościach, a póki co ćwiczmy wyobraźnie! Jak sobie wyobrażasz nasze kurtki? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No i jak by się dobrze przypatrzeć, to nasze drugie "takie same" kurtki, bo jeszcze nas kiedyś Małachowski namówił ;)

    OdpowiedzUsuń