piątek, 2 października 2015

To było wczoraj

To było wczoraj. Stałam w łazience próbując nadać kształt swoim włosom przebywającym od rana w kucyku, żeby odebrać córkę z przedszkola wyglądając przyzwoicie. Słońce świeciło pełną gębą, więc ludzie będą się rozglądać za czymś więcej niż najkrótsza droga powrotna do domu. Dookoła moich nóg kręcił się syn, który dzień wcześniej zaczął samodzielnie chodzić. Jedna żarówka nad lustrem się przepaliła ograniczając widoczność, to zdecydowanie wiadomość dla męża, gdyby nie zauważył, a ja zapomniałabym przekazać tą informację w natłoku macierzyńskich zdarzeń.


Stałam i myślałam, że znowu mamy październik, że jutro drugie urodziny bloga. Że sporo osób zerka na Apozatym, co w sumie ogromnie mnie cieszy. Że nawet Wysokie Obcasy opublikowały tekst z Apozatym... 

No i właśnie, tutaj moje myśli udały się w mało-urodzinowym kierunku. A mianowicie w kierunku akcji "Szpital przyjazny rodzicom", którą zapoczątkowały Wysokie Obcasy. Wydawało mi się, że akcja rozniesie się szerokim echem, bo sytuacja w szpitalach na oddziałach dziecięcych to niezwykle częsty problem. Słyszałam tyle historii, w które trudno byłoby uwierzyć, gdyby nie fakt, że sama to przeżyłam. Że widziałam co się działo dookoła. Trafiając do szpitala trafiasz do gry. I jest po podwójna gra. Walczysz o zdrowie, często życie, swojego dziecka, a równocześnie walczysz o własne przeżycie w tych warunkach, których nikt Ci nie ułatwia. Szukałam w internecie i nie znalazłam niczego, co świadczyłoby, że akcja trwa. Przypomnę, że miał być program w Tvn Style, ale ministerstwo zdrowia stchórzyło i sprawa się rypła. 
Dwukrotnie rodziłam i wiem, że warunki na porodówce mogą być dobre, atmosfera również może być dobra. Wystarczy chcieć. Kto nie wie jak to wyglądało kiedyś, a jest ciekaw przemian, które nastąpiły w tej kwestii powinien zajrzeć do książki "Położna - 3550 cudów narodzin". Tutaj za sukcesem chowa się akcja "Rodzić po ludzku", dlaczego więc zapoczątkowana akcja "Szpital przyjazny rodzicom" nie może skończyć się podobnie?

Jako, że w duszy mojej huczy społeczna działaczka, że lubię zrywy narodowe, które przynoszą efekty, postanowiłam wybadać czy w sprawie "Szpitala przyjaznego rodzicom" coś się zmieniło. W piątek wieczorem napisałam do WO z zapytaniem jak sprawa wygląda i że szkoda byłoby odpuscić. Mija tydzień, a odpowiedzi brak, wiec chyba jednak odpuścili. Ja tak łatwo nie odpuszczę. Stanę na czele rewolucji! ;)
A wracając do urodzin. Jak urodziny, to prezenty. Czytasz bloga? To chyba wypada mu coś sprezentować z okazji drugich urodzin. Dlatego teraz zastanów się dobrze kto z Twoich znajomych zasługuje, by dołączyć do grona czytelników i prześlij mu link. Możesz wybrać tekst, który najbardziej ci się podobał,a do wyboru masz 233 teksty. Dla ułatwienia na blogu jest ranking najpopularniejszych wpisów. No, zrób to. Być może dzięki tobie blog trafi do kogoś, kto kiedyś zdecyduje się wydać moją książkę ;)

Pozdrawiamy wszystkich czytelników z kraju i ze świata!
Ja i mój blog.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz