piątek, 14 marca 2014

sztuczki

Każdy ma jakieś sztuczki, które stosuje w różnych sytuacjach. Mi zdarza się, że kiedy inne sposoby zawodzą rzucam przedmiotem, który nie chce się w inny sposób naprawić. Rzecz jasna mowa o przedmiocie, który nie jest składanym modelem, czy filiżanką z porcelany, i który taki proces przeżyje, a może nawet mu się poprawi.

Często się poprawia, co mnie utwierdza w tym, że to skuteczna sztuczka. Pamiętam ją z przeszłości kiedy telewizor tracił obraz albo obraz zaczynał "skakać" to trzeba było mu mocno przyłożyć i wszystko wracało do normy. Nowoczesne telewizory przebiegle zmieniły kształt nie bardzo jest w co uderzyć, więc nie wiem czy to dalej działa. Ale na pewno sztuczka działa, bo ostatnio, kiedy mąż poprosił, żeby skrócić jego długie włosy (wyobraźnia mnie ponosi i dodałabym "opadające na ramiona włosy", ale muszę powstrzymać, bo mąż nie zrozumie, że to wyobraźnia, a zinterpretuje to jako złośliwość). Wziął mąż maszynkę do golenia do ręki, a ona nic, ducha wyzionęła. Już oczyma wyobraźni (która często mi towarzyszy) ujrzałam męża z długimi włosami, bo przez zepsutą maszynkę nie będziemy mogli ich obciąć, aż tu nagle przypomniała mi się stara sztuczka. Wzięłam niedającą znaku życia maszynkę w ręce i porządnie ją uderzyłam. Od razu się naprawiła. Działa do dzisiaj.

W wychowaniu dzieci także stosujemy różne sztuczki. Sztuczki te niekoniecznie działają na inne dzieci. Karmiąc moją córkę, która już pod koniec jedzenia bywa znudzona, a wiem, że jeszcze by zjadła często ostatnie łyżeczki podawałam jej trzymając w jednej ręce łyżeczkę a drugą rękę pod brodą, żeby złapać jedzenie, które spadnie z łyżeczki kiedy córka kręci głową, zanim to jedzenie spadnie na ubranie. Po pewnym czasie zauważyłam, że kiedy trzymam drugą rękę pod brodą wówczas córka chętnie zjada co jej podaję i kiedy córka traciła zainteresowanie jedzeniem stosowałam sztuczkę z ręką.

Przedwczoraj córkę karmił mąż. Córka szybko straciła zainteresowanie i kołysała krzesłem do karmienia odmawiając jedzenia. Podeszłam i zastosowałam sztuczkę z ręką. Córka zaczęła jeść. Zrobiłam to całkowicie rutynowo, mechanicznie dopiero kiedy zdziwiony mąż widząc sztuczkę i efekty zapytał: "o co chodzi z tą ręką?" zorientowałam się, że to rzeczywiście sztuczka i w sumie nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. 

Następnego dnia mąż znowu karmił córkę. Kiedy córka się znudziła mąż zastosował sztuczkę z ręką. Córka zjadła, a mąż zadziwiony powiedział, niby to do siebie, niby w powietrze: "genialne to jest!" 

3 komentarze:

  1. u mnie też to działa!!!!! o jacie ale jaja ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Na wszystko w życiu trzeba mieć jakiś patent/sztuczkę. Im więcej sztuczek tym życie staje się prostsze.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń