piątek, 22 sierpnia 2014

dzień wolny

Mój kręgosłup zaczął sobie kiepsko radzić z noszeniem dwójki dzieci. Liczne przysiady i podnoszenie ciężarów spowodowało, że wieczorami nie mogę się ruszyć, a w nocy zmiana boku z lewego na prawy wiąże się z ogromnym bólem.


Kilkudniowa nieobecność męża i przejęcie wszystkich obowiązków domowych i tych związanych z opieką nad dzieckiem spowodowała, że ból rozlał się na cały dzień. Poruszanie stało się mocno utrudnione, każdy krok wiązał się z wielkim bólem. W związku z powyższym mąż zarządził bezwzględną rekonwalescencję żony, która z przerażeniem spogląda w kalendarz i czas, który pozostał do listopada oraz w sam dzień planowanego rozwiązania, bo jak tu rodzić z takim bólem?

Tym sposobem dzisiaj o 7.30 córka pod eskortą ojca udała się do babci. Pogoda wyśmienita, więc spędzi dzień na świeżym powietrzu biegając po ogrodzie za swoją ukochaną Goldi. Kiedy tylko rano dowiedziała się, że jedzie do Goldi jej zasób słownictwa ograniczył się do trzech: tata, autko, Goldi. 

Po soczystym buziaku i czułym, acz szybkim pożegnaniu dziecko pojechało, a ja zostałam sama ze sporym zapasem godzin i co ważne brakiem migreny. Z przyzwyczajenia do szybkości działań o poranku o 7.51 byłam już po prysznicu, po śniadaniu z pościelonym łóżkiem i... tutaj się zatrzymałam, przecież miałam leżeć i wypoczywać! Wymościłam więc sobie legowisko z wielu poduch, żeby było wygodnie, żeby kręgosłup odpoczywał, żeby zgaga nie dała popalić i do roboty! 

Przede mną książka, na którą mam chrapkę, a do tej pory nie miałam warunków, bo kiedy chciałam ją poczytać w wolnych chwilach (!) w dzień, to Pola również chciała ją czytać, a wieczorem zazwyczaj zasypiałam tuż po tym jak ją otworzyłam. Przede mną także misa owoców, którą zawdzięczam mężowi. Mąż wczoraj wieczorem udał się do sklepu po jabłka i jakieś jeszcze owoce, otrzymał wskazówki, że mogą to być śliwki, nektarynki lub winogrona. Jako doświadczony małżonek ciężarnej kobiety kupił wszystkie te owoce, no i miał rację, bo pewnie gdyby kupił winogrona czułabym, że lepiej by mi zrobiły śliwki, a tak uniknął tej niekomfortowej dla nas sytuacji. 

Przeszło mi też przez myśl, że może umyję podłogi skoro nie będzie przeszkadzał tupot małych stóp, ale na razie to odkładam i uzależniam od przebiegu rekonwalescencji. Na początek jednak postanowiłam uporządkować mój nowy komputer, na który sprowadziłam jakieś paskudztwo chcąc ułatwić sobie życie z Windowsem 8 i skonfigurować mój nowy telefon, który od kilku dni na to czeka. (Mój nowy niedotykowy telefon, jestem mocno przywiązana do guziczków.) Mam też nadzieję odpisać na kilka zaległych maili i nawiązać kilka połączeń, które na co dzień ciężko nawiązać z uwagi na rozmowność córki. Może też pomyślę nad wyprawką dla juniora? I jeszcze pomyślę nad rozbudową szafy... 

Zaczęłam od apozatym, bo dawno mnie tutaj nie było i mam zaległości. A mąż pewnie urządzając mi ten wolny dzień miał nadzieję, że coś napiszę, a męża nie wolno zawodzić, więc napisałam i jeszcze może coś napiszę. Pozdrawiam wszystkich, którzy patrzyli tutaj od dziewięciu dni i nic na nich nie czekało ;)

2 komentarze:

  1. no ja czekałam z utęsknieniem ;) odpoczywaj! i pisz ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. odpoczywam :) okazuje się, że pisanie w pozycji półleżącej łatwe nie jest, bo Junior kopie mi w mój super lekki komputer ;) pozdrawiam Ciebie, a Ty pozdrów ode mnie ekipę za tydzień w Żywcu i baw się dobrze! :)

      Usuń