środa, 13 sierpnia 2014

lanie wody

Wygląda na to, że córka nasza odnalazła swój żywioł i jest nim woda. Wakacyjne miesiące sprzyjają pluskaniu w wodzie, zwłaszcza jak towarzyszy nam afrykański upał.

Obserwując upodobania córki kompletujemy sprzęt niezbędny do jej obcowania z wodą. I tak otrzymała plastikową zastawę do herbaty. Rzecz niewielka, kosztowała kilka złotych, a dostarcza bardzo wielu radości. Kiedy przesyłka dotarła do domu smażyłam placki na obiad i ogromnie się ucieszyłam, że przybyło wybawienie z towarzystwa córki. Otrzymała miseczkę ze swoimi placuszkami z cukinii, kubek z herbatką i nowy zestaw filiżanek i udała się do pokoju, żeby zjeść obiad. Po chwili poszłam zobaczyć jak jej idzie i ujrzałam jak przelewa herbatę ze swojego kubka do filiżanek i popija z nich cukiniowe placuszki. Była tak zajęta, że zdążyłam w spokoju skończyć smażenie placków dla nas. 

Zestaw filiżanek jest w ciągłym użyciu, ponadto bywa natchnieniem, żeby do zabawy zaangażować wszelakie inne przedmioty przypominające kubeczki i tak kolejne zastosowanie znalazł magiczny zestaw ośmiu kubeczków, zazwyczaj tylko cztery najmniejsze są dopuszczane przez mamę do zabawy ponieważ te większe posiadają dziurki. Woda jak wiadomo jest mokra, więc córka nasza też często bywa mokra. Mokra też bywa podłoga i stół lub miejsce, w którym przeprowadzana jest operacja. Na szczęście nasze dziecko dba o porządek i kiedy tylko wyleje trochę wody od razu biegnie do łazienki po ścierkę i osusza teren działania. 



Innym sprzętem, który posiada nasza córka jest dmuchane koło ratunkowe. Koło to powoduje, że pobyt nad jeziorem staje się permanentną kąpielą z Polą, bądź też łapaniem Poli uciekającej do wody. Z tych przyczyn musimy ograniczać czasowo wyjazdy nad jezioro, bo bywają męczące. 




Pola posiada też sprzęt do wędkowania, z którego rada korzysta w łazience. Cztery małe rybki pływają w misce w brodziku, a ona łapie je na wędkę. Sport ten bywa stresujący, bo rybki nie zawsze chcą się złapać, a córka nasza jest perfekcjonistką i brak perfekcji łatwo wyprowadza ją z równowagi. 

Letnie burze pozostawiające po sobie spore kałuże zmotywowały nas do zakupu córce obuwia umożliwiającego penetrację owych. Zakupiliśmy kalosze. Odkąd je zakupiliśmy nasze wyjścia na plac zabaw kończą się na znajdującym się przed nim parkingu, który po ulewach zamienia się w kałużowy raj. Jest to parking przy szkole, więc w wakacje znajdują się tam tylko kałuże i nasza szczęśliwa córka. Potrafi biegać dobrą godzinę śmiejąc się przy tym jak przy dobrej komedii. Ostatnio odkryła, że do kałuży można wrzucać małe kamyczki, a że tych nie brakuje na dziurawym parkingu, to to zajęcie pochłania kolejne porcje energii i naszego czasu. 



Póki co lanie wody wychodzi córce naszej doskonale, rodzi to po raz kolejny pytanie dotyczące jej przyszłości, czy wówczas będzie lała wodę w podobną swobodą?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz