sobota, 23 sierpnia 2014

przedsmak przyszłości

Wczoraj wieczorem, kiedy dziecię nasze od dłuższej chwili przebywało w objęciach Morfeusza, mąż pozwolił sobie na reflksję "jak to będzie, jak już będziemy mieli dwójkę dzieci?". "No lekko nie będzie" - skwitowała ciężarna żona rozsadzana od wewnątrz przez pełnego energii Juniora. Myśli ciężarnej żony często uciekają w kierunku przywołanym przez męża, bo to w większości ona będzie musiała ogarnąć dwójkę dzieci, która niedługo będzie im towarzyszyła w ich pięknym i szczęśliwym życiu.
Kiedy przychodzą takie myśli uspakajam się tym, że tyle mam sobie poradziło, to i ja sobie poradzę. No i pewnie, że sobie poradzę, bo czemu miałabym sobie nie poradzić, choć dreszczyk niepewności i obawy mnie nie opuszcza. W obawie o mój wygląd mąż ostatnio zasugerował krem do twarzy +35, było to wówczas kiedy dłuższą chwilę stałam nad kremami i nie mogłam podjąć decyzji, który wybrać, co akurat nie jest niczym nowym. Zdziwiona i z udawanym oburzeniem zapytałam skąd ta sugestia, skoro trzydziestupięciu jeszcze nie mam? Mąż odrzekł, że jego zdaniem lepiej zacząć wcześniej, bo wówczas efekt będzie lepszy. Posłuchałam męża, bo swojego głosu nie mogłam dosłyszeć, więc zobaczymy czy krem mnie uratuje. 

A dzisiaj sobota, dzień kiedy nasze dziecko wstaje bardzo wcześnie, zupełnie nie licząc się z weekendowymi pragnieniami rodziców, którzy chcieliby dłużej pospać. Dzisiaj było inaczej, dziecko spało, od szóstej rano spało między nami, gdzie zostało przetransportowane tuż po wydaniu jęku mogącego oznaczać przebudzenie. Niestety, to, że jedno dziecko spało grzecznie nie dało gwarancji długiego snu. Razem z kogutem obudził się Junior i rozkręcił w moim brzuchu taką imprezkę, że rzucało mną w łóżku, mimo, że zabezpieczał mnie Pan Wałek. No tak pomyślałam, to taki przedsmak przyszłości, zawsze któreś dziecko postawi nas na nogi. 

A że sobotni poranek przywitał nas pięknym słońcem ojciec z córką wybrali się w góry. Przygotowałam im prowiant i patrzyłam z uczuciem, które towarzyszy nam w okresie świąt Bożego Narodzenia, kiedy patrząc na suto zastawiony stół oczy by jadły, a reszta organizmu odmawia posłuszeństwa. Moje oczy i umysł poszłyby w góry, ale na samą myśl o tym kręgosłup postanowił mnie ostrzegawczo łupnąć, no i postawił na swoim. 


Przygotowani do wędrówki :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz