czwartek, 18 września 2014

dźwięk irytacji

Im większy mam brzuch, tym bardziej sobie uświadamiam, co doprowadza mnie do szału. Czego nie cierpię i na samą myśl, że wydarzy się to za chwilę, aż mną szarpie. 

Rzecz dotyczy czynności wykonywanej przez moje dziecko i jest to chyba jedyna rzecz, która mnie tak denerwuje. Piszę teraz w pokoju, który wygląda jak po wielkiej bitwie, w którym znajdują się naprawdę zaskakujące akcesoria - nakładka na sedes, przyniesiona z łazienki, która dzisiaj służyła jako autko, metalowa maselniczka przyniesiona z kuchennej półki, która była dzisiaj idealnym instrumentem muzycznym czy też łazienkowa szczotka, którą była szorowana podłoga wcześniej zalana wodą przelewaną z zabawkowych filiżanek. Może trudno w to uwierzyć, ale po południu, po powrocie ze spaceru tenże pokój był doprowadzony do porządku, wystarczyły dwie godziny córczej działalności, żeby przypadkowy gość zarzucił matce lenistwo czy coś na jego kształt. 

Jednak rzeczy takie jak nieustanne doprowadzanie domu do porządku uważam za normalne i nie budzą mojej irytacji. Trzeba przyznać, że kiedy córka nie jest zajęta tworzeniem twórczego nieładu, to stara się dbać o porządek - każdy znaleziony papierek czy śmieć wynosi do kosza, buty chowa do półki, rzeczy do prania wkłada do pralki, brudny talerzyk odnosi do kuchni... No, skarb nie dziecko!

Wracając jednak do przedmiotu mojej irytacji, to jej obiektem jest smoczek. Niewinny dziecięcy smoczek. Nie wkurza mnie to, że ciągle nam towarzyszy, choć nie miałabym nic przeciwko temu, gdyby już go nie było. Wkurza mnie to w jak perfidny sposób nasza córka potrafi go wykorzystać. Wiem, wiem, dzieci nie są perfidne, dzieci nas nie wykorzystują, wiem to wszystko doskonale i mimo tego z powyższego zdania nie zamierzam się wycofać. 

Córka nasza używa smoczka tylko do spania i właśnie wtedy dopuszcza się czynu niegodnego. Etap pierwszy to zasypianie. Zasypianie, które niemożliwe jest bez smoczka, bo powoduje nieopisaną rozpacz. Bywają dni, że dziecko zasypia w momencie i wówczas po irytacji nie ma śladu. Bywają też dni, kiedy zanim zaśnie ma ochotę na zabawę i wówczas leżąc już w łóżeczku wyrzuca smoczek na podłogę i czeka, aż ktoś przyjdzie jej go podać. Jeśli nikt nie przychodzi pojawia się rozpacz, pojawienie się mamy czy taty podnoszących smoczek wywołuje wielka radość i zazwyczaj przynosi dalszy ciąg zabawy. W pewnym momencie zabawa się kończy, bo dziecko zasypia, czasem jednak energii ma wyjątkowo dużo, czego nie można powiedzieć o ciężarnej matce, która położywszy dziecko spać po całym wyczerpującym dniu chce ulżyć kręgosłupowi i nie może, bo dziecko zapewnia jej wieczorną gimnastykę.

Etap drugi, to budzenie. Nad ranem, zazwyczaj tuż przed dźwiękiem ojcowego budzika córka się przebudza.  Ma ochotę jeszcze poleżeć w łóżku rodziców i wie doskonale jak to zrobić. Nie podnosi swojego zaspanego ciałka, nie otwiera jeszcze nie obudzonych usteczek, żeby zawołać rodziców, tylko swoją małą rączką celnie odnajduje smoczek, trafia między szczebelki łóżeczka i wyciąga rączkę, żeby rodzice mogli usłyszeć charakterystyczny dźwięk smoczka uderzającego o panele i żeby ktoś ją z łóżeczka przeniósł do łóżka rodziców. O świcie w cichym i ciemnym mieszkaniu dźwięk ten brzmi przeraźliwie.

Pewnie trudno sobie wyobrazić, jak taki mały smoczek może wywoływać takie uczucia, ale leżąc w łóźku, śpiąc z nadzieją, że sen ten nie zostanie w sposób gwałtowny przerwany, słysząc, że dziecko wzdycha jakby się właśnie obudziło i wiedząc, że już za sekundę nastąpi charakterystyczne, przenikliwe "pęęk!" w człowieku budzi się coś na kształt fobii. Fobię potęguje fakt, że z wielkim brzuchem trudno się wstaje i człowiek stara się ograniczać to wstawanie do minimum, czyli do 3-5 nocnych wycieczek do ubikacji. Dodatkowo każde niewłaściwe wstanięcie może się przyczynić do nasilenia zgagi, więc mimo niezadowolenia i czasem jeszcze nikłej świadomości, trzeba pamiętać o zachowaniu właściwych procedur dotyczących wstawania. Kumulacja tego wszystkiego składa się na wielką irytację, o której dzisiaj musiałam napisać.

W międzyczasie, dziecko zasnęło. Dzisiaj potrzebowało tylko dwóch rzutów smoczkiem i odpłynęło do krainy spokojnego snu, a matka wylewając swoje frustracje w apozatym skorzystała z terapeutycznych funkcji bloga, jakie ten czasami pełni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz