Od wielu lat głoszę światu, że Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy to fenomen na skalę światową. Głosić to będę zawsze, bo nie ma drugiej takiej akcji. Swego czasu swoje spostrzeżenia zawarłam w pracy magisterskiej poświęconej fenomenowi WOŚPu.
Ten rok był wyjątkowy, bo po wielu latach szefowania cieszyńskiej orkiestrze miałam okazję stanąć po drugiej stronie, po stronie wolontariusza. Wolontariusz, obok którego mogłam stanąć był wyjątkowy, bo była to moja dziewięciomiesięczna córka. Było to bardzo ciekawe doświadczenie - wyjść do ludzi, trzymać w ręku orkiestrową puszkę i zachęcać do wsparcia orkiestry. Usłyszeliśmy sporo ciepłych słów, motywujących, wspierających, dających wiarę w ludzi. Ale też zobaczyliśmy tą część społeczeństwa, która inaczej postrzega rzeczywistość niż my i szczerze jej współczuję. Żal mi ludzi, którzy sami gaszą światło nadziei i zamykają się na innych ludzi. Było też trochę śmiechu, a dostarczyły go nam zachowania niektórych ludzi, którzy próbowali nas zignorować, nie zauważyć tudzież udawać niewidzialnych. A wystarczyło odpowiedzieć: nie, nie wesprę.
Dzień po finale to zazwyczaj czas wielkiej radości i satysfakcji, że znowu udało się niemożliwe. Że tylu ludzi potrafił połączyć jeden cel. Że dobro istnieje i jest tak licznie reprezentowane. Tym razem też tak było, byłam pełna radości, że moje dziecię dorzuciło się do orkiestry, że po latach będzie mogła oglądać swój pierwszy identyfikator. Że Cieszyński Sztab po raz kolejny pobił rekord i zebrał blisko 60 tysięcy, to wielki powód mojej dumy! Jednak niefortunnie skontaktowałam się z mediami i pojawił się niesmak.
Współczuję tym wszystkim ludziom, którzy przez swoją zawiść nie potrafią dostrzec dobra jakie daje nam WOŚP. Dobra wieloaspektowego, wielopokoleniowego. Życie jest przewrotne, więc pewnie przyjdzie Wam kiedyś skorzystać ze sprzętu oznaczonego wośpowym serduszkiem i nie zazdroszczę Wam tego, co wówczas będziecie czuli, bo pewnie będzie to miało gorzki smak. Na szczęście orkiestra jest ponad wszelkimi podziałami i pomaga wszystkim potrzebującym i tym dobrym i tym innym.
Mogłabym tu strzelić referat obrazujący moje stanowisko w tej kwestii, ale nie zrobię tego. Wolę skoncentrować się na pozytywnym myśleniu i w pamięci zachować obraz sympatycznej staruszki odpoczywającej na rynkowej ławeczce, która zapytana, czy wesprze orkiestrę odpowiedziała: "chętnie, ale jest przed piętnastym, więc tylko dwa złote" albo państwa, którzy widząc naszą małą wolontariuszkę oprócz pieniędzy zostawili nam życzenia: "żeby udało nam się wychować dziecko na dobrego obywatela, bo póki co jesteśmy na dobrej drodze". Na szczęście są ludzie dzięki, którym dalej wierzę, że dobro zwycięży!
Dla osłody najsłodsza wolontariuszka świata :)
tak tak !! i to dobro i u nas zawitało a to jest fenomenalne! słodka ta najmłodsza wolontariuszka!
OdpowiedzUsuń