Dzieci to niezwykle mądre istoty. Potrafią doskonale kalkulować. Nasza córka również podjęła się kalkulacji i w jej wyniku uznała, że wołanie taty podczas, gdy nie ma go w domu, nie przynosi efektu.
Zaczęła wołać mamę. Kalkulacja jest prosta, zdobywanie szczytów - półek, łóżek i innych takich, póki co samodzielnie nie wychodzi, więc potrzebny jest ktoś kto pomoże, będzie asekurował lub uratuje z opresji. Zazwyczaj w pobliżu jest mama. Nieustanny wysiłek fizyczny wiąże się ze stałą utratą energii. Człowiek skoncentrowany na zadaniu nawet nie wie kiedy rozładuje mu się akumulator i poczuje głód. Wtedy też najlepiej sprawdza się mama. Dlatego od kilku dni w naszym domu unosi się dźwięczne "mamamamamamama". Unosi się niczym mantra w dalekim Tybecie.
Dźwięk wydawany przez córkę charakteryzuje się taką zawziętością i determinacją, że słysząc go można albo wybuchnąć śmiechem i ulec córce, albo też trzeba szybko odwrócić jej uwagę, żeby zaprzestała swojej mantry i zainteresowała się czymś innym.
Tak oto cierpliwie czekając, doczekaliśmy momentu, kiedy nasze dziecko potrafi nazwać osoby, z którymi przyszło mu mieszkać. Pozostaje mieć nadzieję, że w miarę dalszego poznawania świata i nauki języka przyjdzie nam usłyszeć słowa zadowolenia z ust naszej córki. Rzecz jasna starań dokładamy wszelkich, aby tak było.
Chwilę Cię już obserwuję i nadszedł czas na nominację do Liebster Blog Award, zapraszam do zabawy http://podwojnie-szczesliwa.blogspot.com/p/blog-page_18.html
OdpowiedzUsuńOgromnie mi miło gościć kolejną mamę, której poszczęściło się podwójnie, jako żona bliźniaka czuję się raźniej w takim towarzystwie i na pewno uważnie przeczytam to, z czym się chcesz podzielić ze światem :) pozdrowienia!
Usuń