sobota, 18 stycznia 2014

matczyna refleksja

Relaksujący prysznic po całym, całkiem przyjemnym dniu, to doskonała okazja, żeby spojrzeć kaczkom prosto w oczy. Tak, kaczkom. Gumowym kaczkom, które od kilku miesięcy mieszkają na jednej z prysznicowych półek. Spojrzenie w kacze oczy zmusza do refleksji, więc i ja korzystając z towarzyszących mi strumieni wody odpłynęłam.

W środę nasza córka skończy dziesięć miesięcy. To nieprawdopodobne jak szybko minął ten czas, ile się u nas wydarzyło, ile się zmieniło. Dziesięć miesięcy temu w naszym domu zamieszkała maleńka istota. Tak maleńka, że wszystko, w co ją chcieliśmy ubrać, było za duże. Dzisiaj zamiast rozmiaru 56 cm nosi 74 cm, a czasem nawet 80 cm. Próbuje stawiać pierwsze kroki. A kiedy się uśmiechnie, to widać piękne uzębienie - ósmy ząb już pcha się na świat, tym razem nie umknie to matczynej uwadze.

Może trudno w to uwierzyć, ale nie mogę sobie przypomnieć jak to jest mieć miesięczne, czy trzymiesięczne dziecko, które cały czas leży. Jestem na etapie córki, która łapczywie poznaje świat, ma już swoje zwyczaje, a każdego dnia pokonuje całkiem spore odległości w naszym 48 metrowym mieszkaniu. Doskonale wie, że pranie należy wyciągnąć z miski i podać mamie, jeszcze nie wie, że dotyczy to tylko czystego prania i wyciąga każde, które zobaczy, co czasem powoduje niezłe zamieszanie. Wie jak włączyć zmywarkę, choć pewnie czuje się w tej kwestii niedoceniona, bo zawsze kiedy chce to zrobić rodzice stawiają zdecydowany opór. Aktualnie nie wyobrażam sobie sytuacji, że zostawiam gdzieś córkę, powiedzmy na macie edukacyjnej i idę do kuchni, zazwyczaj córka biegnie za mną, choć zdarza się, że ma poważniejsze zajęcia i się od nich nie odrywa. 

Nasze życie nigdy nie było nudne, ale teraz nabrało innego wymiaru. To nie jest kwestia rezygnacji z czegoś, choć czasem rezygnować trzeba. Nie jest też tak, że poza dzieckiem świata nie widzimy, choć nasze dziecko jest dla nas całym światem. Dopełnia nasz świat. Wzbogaciło naszą paletę barw. I mimo, że czasem człowiek wolałby poleżeć i poczytać książkę, to nie odważyłabym się narzekać. Macierzyństwo to ciężka praca, ale jej owoce są warte ciężkiej pracy. 

Reasumując, choć nie wiem czy to da się zreasumować. Świat nasz trochę na głowie stanął, ale dookoła słychać radość. Radość w różnej postaci. A dzisiejsza mężowa radość była bezcenna, kiedy to na wielkim i kompletnie pełnym parkingu przed marketem, do którego udaliśmy się po zakupy, zaparkował pod samym sklepem i z radością i zdecydowaną satysfakcją patrzył na krążących dookoła kierowców usiłujących znaleźć miejsce do zaparkowania. W końcu nie na każdego czeka miejsce parkingowe, no chyba, że jest się rodziną z dziećmi. Takie ojcowskie radosne profity.

2 komentarze:

  1. Kiedy będąc w ciąży pytałam moją siostrę o różne kwestie i Ona mi mówiła, że nie pamięta... Byłam oburzona, myślałam JA na pewno będę wszystko pamiętać...Oj szybko się przekonałam, jak zawodna bywa pamięć, nawet matki;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy etap jest tak absorbujący, że zapomina się o tym co minęło. Na szczęście miliony zdjęć w przyszłości podreperują naszą pamięć :)

      Usuń