piątek, 24 stycznia 2014

trening czyni mistrza

W środę córce stuknęło 10 miesięcy. Mama przegląda w sieci galerie z wystrzałowymi tortami, bo rzecz jasna, chciałaby, żeby córka miała tort arcypiękny oraz zastanawia się co tu nowego wprowadzić w życie swojej, już tak dorosłej, córki.

Padło na drzemki w ciągu dnia. O ile udało się dosyć sprawnie doprowadzić do sytuacji, kiedy wieczorem dziecko zasypia w swoim łóżeczku i zazwyczaj śpi w nim grzecznie do białego rana, o tyle dzienne drzemki z łóżeczkiem kojarzyć się nie chcą. Rzecz jasna winą jest rodzicielska wygoda i spore lenistwo, bo łatwiej położyć się z małą na łóżku w sypialni, że w ciągu dwóch minut zasnęła, niż popracować, żeby zaczęła spać w łóżeczku. Kiedy zasypia na dużym łóżku można też wykorzystać ten czas na drzemkę z serii "nawet nie wiem kiedy przy niej zasnąŁEM". 

Niestety, wiąże się to z tym, że w czasie takiej drzemki trzeba czuwać, żeby dziecko, które w czasie snu otoczone jest barykadą z poduszek, nie spadło z łóżka kiedy się obudzi i postanowi błyskawicznie dołączyć do reszty domowników. Dlatego, jak tylko z sypialni dobiegnie jęk dziecka, rodzice biegną co sił w nogach, aby powstrzymać dziecko przed upadkiem. Na szczęście córka reaguje na słowa: STÓJ! i upadku jeszcze nie było, jednak na dłuższą metę jest to męczący system. 

Od kilku dni trwa trening. Zasypiamy w swoim łóżeczku. Aktualnie trzydzieści minut zajmuje nam zrozumienie, że nadszedł czas drzemki i że należy przyjąć pozycję horyzontalną, zamknąć oczy i spać. Drzemka poprzedzona jest koncertem oraz gimnastyką, ćwiczenia są proste, powtarzane w seriach - dziecko wstaje, mama kładzie je z powrotem. Aż dziecko zasypia, nie stwierdzono jeszcze czy powodem jest zrozumienie idei, czy też rozładowanie baterii.

Czuję, że sukces już niedaleko. Niedługo będę córkę kładła do łóżeczka, a ona grzecznie zamknie oczy i odpocznie, bo doskonale będzie rozumiała, że nadszedł czas drzemki. Jak zawsze fundamentalnym czynnikiem jest konsekwencja. Nieodłącznym składnikiem jest spokój. To składnik budujący, dzisiaj po pół godzinie treningu zauważyłam, że spokój cały czas jest na takim samym wysokim poziomie, poczułam się bardzo zbudowana tym, że potrafię osiągnąć taki stan, mimo, że warunki można uznać za niesprzyjające spokojowi. Ważna też jest wiara, trzeba wierzyć, że cel wkrótce zostanie osiągnięty i cieszyć się z każdego, najmniejszego postępu, bo on przybliża nas do osiągnięcia celu. 

Póki co na każdy dźwięk dochodzący z sypialni zrywam się, żeby zapobiec katastrofie, ale po chwili przypominam sobie, że dziecko jest w łóżeczku i spokojnym krokiem idę sprawdzić z jakiego powodu wydaje z siebie dźwięki. Doświadczenie mi mówi, że to chwilowe, więc jestem spokojna i czekam na sukces.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz