czwartek, 6 lutego 2014

Nowe życie

W celu szybkiego nakierowania wyobraźni czytelników na właściwą drogę, dodam, że chodzi o nowe życie moich kubków. Kubki uwielbiam od zawsze, uwielbiam posiadać ich spore ilości. Ważne jest, żeby mieć tyle kubków, żeby móc je dostosować do pory dnia, do nastroju oraz do napoju, który z niego spożywamy. Nie ma nic gorszego niż wypicie wieczorem herbaty z kubka na poranną kawę. Kto ceni kubki, ten wie o czym mówię.

Kubek jest doskonałym zakupem na poprawę humoru. Mała rzecz, a cieszy. No, może nie wszystkich cieszy, bo mąż mój jest przeciwnikiem kubków, a konkretnie jest przeciwnikiem tego, żebym ja posiadała duże ilości kubków. Moje duże ilości kubków zwykł nazywać "za dużymi ilościami", co ja uważam za przesadę. Mogłabym w rewanżu powiedzieć, że mąż mój posiada za duże ilości t-shirtów, ale nie powiem, każdy przecież musi mieć czegoś za dużo. 

W każdym bądź razie łaskawie się godzę na układ męża, w ramach którego przed zakupem nowego kubka muszę się rozstać z jakimś starym. Nie wiem, czy jest to fair ze strony męża, ale tak jest. Ostatnio marzy mi się nowa kolekcja kubków, w mojej głowie dojrzewa pewna wizja jaka to powinna być kolekcja i mam nadzieję, że niedługo będzie mi dane się delektować kawą z nowych kubków. Zanim jednak przyjdą nowe, musiałam zrobić miejsce i rozstać się ze starymi. 

Spakowałam dwanaście kubków do pudełka i zawiozłam do miejsca mojej pracy, czyli domu zamieszkiwanego przez dwunastkę dzieci. I tak kubki, które w mojej półce stały zapomniane, otrzymały nowe życie. Kubek kupiony kiedyś w Sanoku podczas obozu wędrownego drużyny, w czasach swojej świetności wydawał się najlepszy i niezastąpiony. Później przyszedł inny kubek, który go zastąpił, a tego co go zastąpił też wygryzł z podium kolejny kubek. I tak pamiątkowy kubek z Sanoka zupełnie wyszedł z użycia, a razem z nim kilkanaście innych, choć z sentymentu wszystkie miały swoje miejsce w półce. 

Teraz kubek z Sanoka zaczął nowe życie. Z radością dopadły go ręce jakiegoś dziecka i został otoczony miłością jaką można otoczyć ulubiony kubek. Pewnie stoi cały dzień w swojej nowej półce i nie może się doczekać, kiedy dostanie się w ręce nowego właściciela. Właściciel dba o niego i broni go przed innymi dziećmi. A ja z boku obserwuję całą tą relację i cieszę się, że mogłam podarować moim kubkom nowe życie. 

2 komentarze:

  1. chyba w każdym domu ktoś lubi gromadzić kubki. ja tez mam caaaałą kolekcje, ale chyba nie przeżyła bym pozbycia sie na raz 12 sztuk. za ciężkie rozstanie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aga, ja do tego długo dojrzewałam. W domu zostało mi jeszcze ponad dwadzieścia kubków i wkrótce przybędzie nowa kolekcja, więc tak ciężko nie było :)

      Usuń