poniedziałek, 17 lutego 2014

Shopping!

Shopping to hasło, które ze stereotypowej zasady poprawia humor każdej kobiecie. Ja znam lepsze sposoby na poprawianie humoru i zazwyczaj są one dalekie od centrów handlowych.

Wbrew stereotypom w sobotni poranek to mój mąż oznajmił: "pojechałbym se na zakupy". Jako, że jest to forma spędzania wolnego czasu, którą praktykujemy rzadko i z konieczności - pojechaliśmy. Szału nie było ponieważ w zakupach kierujemy się rozsądkiem. Poza tym nie było niczego szałowego. Ja kupiłam sobie, moim zdaniem niezbędny w ekwipunku młodej matki, dres. Co tu dużo tłumaczyć? Jeśli mam wydrzeć dziurę na kolanie spędzając wolny czas z córką na podłodze, czy sprać spodnie piorąc je codziennie z resztek jedzenia, czy innych dziecięcych pamiątek to wolę, żeby był to dres za trzy dyszki, niż dużo droższe dżinsy. Tak, mój mąż ma żonę dresiarę, ale dresiarę z zasadami i jedną z zasad jest, że nie przekraczam progu mieszkania w dresie. Mój dres to taka współczesna podomka. Mąż kupił sobie pasek do spodni, długo szukał fajnego, więc gdy w końcu znalazł satysfakcję miał sporą. 

Ale nie o tym chciałam. Moja prawdziwa satysfakcja z zakupów rozpoczęła się w weekend przed komputerem, a zakończyła dzisiaj w domu. Nie było to allegro, choć nie ukrywam, że satysfakcji daje mi sporo. Moim pełnym radości odkryciem jest Tesco i opcja e-zakupów. Siedzę w domu, klikam i czekam. Znalazłam wszystko czego szukałam. W dodatku pampersy mieli najtańsze z najtańszych, z małym zaznaczeniem, że można kupić tylko jeden karton. Poklikałam, wybrałam termin dostawy na poniedziałek o 16 i dokładnie o tej porze zadzwonił domofon. Sympatyczny, uśmiechnięty pan wniósł moje zakupy, a musiał iść dwa razy, bo małe nie były. Odpowiedział na moje pytania również z uśmiechem na twarzy. Znaczy, że można. Znaczy, że warto. Wszystko naprawdę bez zarzutu.

Ja jestem ogromnie usatysfakcjonowana. Zazwyczaj na zakupy raz w tygodniu jeździ mąż zaopatrzony w listę zakupów zrobioną przez żonę. Mimo, że nigdy nie narzeka, to pewnie nie jest to jego ulubione zajęcie. Nie ma go przez dwie godziny, a później biedak wnosi te niezliczone ilości toreb z zakupami na nasze drugie piętro. Poprawka, wnosił do dzisiaj, bo teraz ja będę klikała, a wnosił będzie Pan-Marki-Tesco i to za jedyne 3,48 zł z Bielska- Białej oddalonego od nas o 30 km. Długo czekałam, aż opcja e-zakupów dostępna będzie w moim mieście, ale teraz najważniejsze jest to, że się doczekałam. Polecam Wam spróbować, życie staje się łatwiejsze. Napisałabym coś jeszcze o sympatycznym Panu, ale wolę nie ryzykować, bo mąż zabroni mi zakupów w Tesco. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz