wtorek, 22 lipca 2014

kluczowe doznania

Kiedy wczoraj zelżał afrykański upał za sprawą deszczu, który pojawił się chyba na moją rozpaczliwą prośbę, wybrałyśmy się z Polą na spacer. Był to ruch, który przyniósł mi kolejne nowe doświadczenie.

Miałam okazję przekonać się, a nawet przeżyć, że zapomnienie kluczy czy kluczyków może przynieść zupełnie różne doznania. Ostatnio znosząc dziecko na rękach z drugiego piętra ocknęłam się przed blokiem, że nie wzięłam z domu kluczyków od samochodu, którym zamierzam pojechać. Wówczas pojawiła się spora dawka irytacji mocno zakrapiana złością, a później zadyszką, kiedy musiałam się wdrapać z dzieckiem na rękach na drugie piętro po zapomniane kluczyki.

Wczoraj idąc na spacer postanowiłam skorzystać z wózka w bagażniku, żeby nie znosić ciężkiego wózka stojącego na klatce schodowej. Wzięłam klucze od domu, kluczyki i telefon, który jak się okazało rozpaczliwie domagał się ładowania, co zignorowałam, bo "przecież daleko nie idziemy". 

Pospacerowałyśmy, pobiegałyśmy po mokrym placu zabaw i oceniłam, że to wszystko na co mnie stać i musimy wracać do domu, niemałe znaczenie miał też mój pełny pęcherz. Po drodze zatrzymałyśmy się przy samochodzie, żeby schować wózek. Schyliłam się do koszyka pod wózkiem, gdzie znajdowały się klucze i nie wyjmując ich otworzyłam bagażnik. Szybko złożyłam wózek, wrzuciłam do bagażnika i zatrzasnęłam, żeby w międzyczasie Pola nie zdążyła uciec. 

I wówczas, wraz z odgłosem zamykanego bagażnika, uderzyła mnie fala niedowierzania i bezsilności. Niewiele brakowało, aby mnie utopiła, bo nasz zamek centralny jest uszkodzony i otworzenie bagażnika nie otwiera drzwi samochodu, oznaczało to, że w zamkniętym w samochodzie wózku znajdują się kluczyki od auta i klucze od domu. Kolorytu całej sprawie nadawał fakt, że mąż był jakieś dwie godziny od domu, a za godzinę Pola powinna iść spać. Wzięłam córkę za rękę i z trwogą spojrzałam na telefon, czy bateria pozwoli mi zadzwonić do rodziców posiadających klucze do naszego mieszkania. Na szczęście telefon pozwolił zadzwonić, a rodzice mogli dostarczyć klucze, żeby wyciągnąć nas z opresji, w którą nas wpakowałam przez mój obciążony ciążą umysł. 

Wieczorem mąż wydobył z bagażnika klucze i kluczyki, a dzisiaj rano był w serwisie w sprawie naprawy naszego centralnego zamka, którego usterka, jak wcześniej uznaliśmy, miała nam w niczym nie przeszkadzać.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz