poniedziałek, 14 lipca 2014

musztra

Jestem wielką przeciwniczką nazywania harcerstwa organizacją militarną, ale nie da się oddzielić drużyny harcrcerskiej od ceremoniału musztry i sama przyznam, że marsz w szyku niejednokrotnie był dla mnie gwarancją bezpieczeństwa dla podopiecznych.

Skąd ten wstęp? Otóż rodzice Poli są harcerzami i to dzięki harcerstwu poznali się mieszkając na dwóch przeciwległych krańcach Polski. Pewnie harcerstwo będzie jedną z form spędzania wolnego czasu, którą córce zaproponujemy, do tego jednak jeszcze daleka droga.

Jednak widać, że pewne kwestie są przekazywane dziecku w jakiś tajemniczy sposób, bo córka nasza pewnego dnia zaczęła maszerować defiladowym krokiem. Widząc to odruchowo zakrzyknęliśmy: "lewa! lewa!" na co dziecko zaczęło przytupywać nóżką jak należy. Co prawda tupie nóżką prawą, a nie lewą, ale doskonale wie jak maszerować krokiem defiladowym się powinno. Zabawa bardzo przypadła córce do gustu, teraz sama się domaga, żeby zajęcia z musztry odbywały się regularnie ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz