czwartek, 3 lipca 2014

Trzydniówka

Zanim Pola przyszła na świat pilnie studiowałam literaturę wszelaką, żeby wiedzieć co mnie czeka. Wówczas przeczytałam o trzydniówce, wirusie, który dopada dzieci i charakteryzuje się wysoką temperaturą, która przychodzi znienacka i w podobny sposób znika. Trzydniówkę poznajemy po tym, że pozostawia po sobie wysypkę.

Minęło piętnaście miesięcy, a trzydniówka, podobnie jak inne choroby, nas nie odwiedziła. Aż tu nagle będąc w Swornychgaciach, pakując nasz dobytek do podróżnych toreb, żeby następnego dnia wrócić ze wszystkim do domu, widzę przez okno, że córka zamiast biegać po łące, jak to ma w zwyczaju, kiedy łąka jest dostępna, tuli się do ojca. Dało mi to do myślenia. Wiadomo, że Pola ojca uwielbia, ale normalnie wolałaby się tarzać w trawie niż tonąć w ojcowskich (i czyichkolwiek) ramionach. 

O 19 dziecko grzecznie spało, jak to ma w swoim zaprogramowanym zwyczaju. Nic nie zwiastowało, że sytuacja może się pogorszyć. Czarne chmury pojawiły się o 22 i przyniosły wysoką temperaturę. Dziecko dostało przeciwgorączkowy syrop i wylądowało w naszym łóżku, żeby monitoring był permanentny. "No to mamy trzydniówkę" - pomyślałam pozwalając sobie na refleksję, że mogła przyjść dzień później kiedy już będziemy w domu. 

Rano ojciec i mąż skonsultował z doktorem Google, czy żona może mieć słuszność w swojej diagnozie i znalazłszy potwierdzenie znacznie się uspokoił. Zastanawialiśmy się, czy nie poszukać noclegu i zostać na kilka dni dłużej, nasi gospodarze nie mieli wolnych miejsc, a mąż na szczęście miał jeszcze kilka dni urlopu. Ostatecznie rano widząc córkę w dobrej formie zdecydowaliśmy, że próbujemy wrócić do domu (630 km), a w razie czego będziemy szukać pomocy/noclegu po drodze. Udało się dojechać, choć końcówka  była ciężka. W domu chłodząca kąpiel, lekarstwo i sen złagodziły sytuację. 

Gorączka pojawiała się przez cztery dni, osiągała prawie 40 stopni. Dziecko zupełnie nie miało apetytu, czego doświadczyliśmy po raz pierwszy i nie chciało pić, więc biegaliśmy ze strzykawką i poiliśmy córkę mając na uwadze wizję nawadniania do-jelitowego, którym postraszyła nas lekarka. Do wczorajszego wieczoru nie mieliśmy pewności, czy to jakieś osłabienie, przemęczenie, aż wysypka, która pojawiła się na całym ciele, utwierdziła nas, że córka przebyła trzydniówkę. Jak literatura podaje takowa zdarza się raz w życiu, więc uznajemy ją za zaliczoną i czekamy na kolejne niespodzianki mając nadzieję, że zdążymy odpocząć zanim się pojawią. 

3 komentarze:

  1. U nas to jeszcze przed nami;/...a jak wyglądała wysypka? kaszka czy czerwone kropki? pozdrawiam całą rodzinkę i dużo zdrówka życzę! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wysypka pojawiła się dopiero wczoraj, a trzydniówka zaczęła w piątek, ale wiem, że zdarza się równocześnie z gorączką i są to czerwone plamki. pozdrawiamy :)

      Usuń
  2. my też mamy trzydniówkę już za sobą chociaż czytałam gdzieś że może się powtórzyć, mam nadzieję że to nie jest prawda, oczywiście najważniejsze jest zbijanie temperatury, u nas sprawdza sie milifen syropek z ibuprofenem, ja robiłam też chłodne okłady na czoło i kark, też czytałam że to pomaga

    OdpowiedzUsuń