poniedziałek, 28 lipca 2014

opowieść pełna dramatyzmu

Ciąża jaka jest okazuje się dopiero w trakcie. Wiem, zdanie to do najlżejszych nie należy, ale na swoje usprawiedliwienie mam przebytą właśnie trzydniową migrenę.


Migreny towarzyszą mi od dziecka i kiedy tylko pojawia się jakiś syndrom zwiastujący ten monstrualny ból głowy momentalnie nokautuję go tabletką. Będąc w ciąży jest się na przegranej pozycji, nokaut jest niemożliwy, można jedynie szukać sposobów na przeżycie. 

Pierwsza ciąża pod tym względem była dla mnie bardzo łaskawa, bo głowa nie bolała mnie w ogóle. Byłam zachwycona tym stanem rzeczy. Z wielką nadzieją patrzyłam na ciążę drugą, ale nie dostrzegłam u niej tej łaskawości, którą miała dla mnie ciąża pierwsza. Czytając mądre książki można się dowiedzieć, że ból głowy to jeden z objawów, który towarzyszy ciąży, a wszystko oczywiście za sprawą hormonów. Kiedy więc taki ból cię spotyka nie masz powodów, by czuć się wyróżnioną. 

Moja ostatnia migrena dopadła mnie w czwartek, zrobiła to zupełnie znienacka. W czwartek przywitałam ją godnie, obłożyłam się zimnymi ręcznikami, ograniczyłam bodźce i szybko zakończyłam dzień udając się na spoczynek z nadzieją, że nowy pojawi się już bez uporczywego bólu głowy. Nadzieje okazały się złudne i naiwne, bo ból był tak silny, że nie dotrwałam do rana. Do objawów takich jak wrażliwość na światło i dźwięk, czy duszność dołączyły wymioty. Wyniosłam się więc z małżeńskiej sypialni, by nie przeszkadzać innym domownikom swoimi dolegliwościami i  w pozycji półsiedzącej, przy pootwieranych oknach dotrwałam do rana. 

Rano z niemałym zdziwieniem stwierdziłam, że nie jest ani trochę lepiej. Błyskawicznie oceniłam swoje siły na bardzo mizerne i zadzwoniłam do mamy, czy nie zajmie się dzieckiem, bo ja mam co innego na głowie, a konkretniej w samej głowie. Córka wyjechała o 7.30, wróciła o 16.30, a ja przez ten czas nie poczułam się ani odrobinę lepiej. Raziło mnie światło, drażniły zapachy, dręczyły wymioty, a dochodzące dźwięki ulicy miażdżyły mnie wewnętrznie, istny dramat. Nawet nie poczułam, że minęło tyle godzin, nawet nie zdążyłam wyjść z piżamy. Córka wróciła pełna energii, stęskniona za mamą, zupełnie nierozumiejąca o co chodzi z tą migreną. Wieczorem wydawało mi się, że sytuacja się normuje, poszłam spać, żeby przyspieszyć ten proces, ale niestety, nad ranem proces został przerwany. Znowu ogromny ból wyrwał mnie z łóżka, wydawało się, że oczy wyjdą mi na wierzch, ponownie opuściłam sypialnie i w warunkach podobnych do nocy poprzedniej doczekałam rana. 

Rano bez zmian. Mąż oznajmił, że pojedziemy do szpitala, przyjęłam to z niepokojem, bo moja ostatnia wizyta na SORze nauczyła mnie, że ciężarnej pomagają tylko po przyjęciu na oddział, a ja po pierwsze nie chciałam tam znowu lądować, po drugie nie miałam piżamy, żeby tam wylądować. Moje piżamy zrobiły się za małe, a poprzednia ciąża przypadła na okres zimowy, kiedy nosi się inne piżamy niż przy afrykańskim upale, który nam towarzyszy, to w czym chodzę po domu zdecydowanie nie nadaje się do szpitala. A koszulki nocne, które miałam do porodu na pewno nie były ze stuprocentowej bawełny, więc z zimną krwią wyrzuciłam je zaraz po powrocie do domu, bo ogromnie mnie zawiodły. Brzmi to jak standardowe: "znowu nie mam się w co ubrać", ale taka była prawda w najczystszej postaci. Oznajmiłam mężowi, że nigdzie nie jadę i zajrzałam do fachowych książek, w których wyczytałam, że w takich przypadkach dopuszczalna jest tabletka paracetamolu. Dokonałam bardzo wnikliwej analizy swojej sytuacji, czy powinnam tą tabletkę zażyć, czy dam radę wytrzymać kolejny dzień z migreną? Postanowiłam, że tabletkę wezmę. Działanie to zmniejszyło ból o jakieś 50%, dało się żyć. Była sobota, mąż był w domu i przynosił mi ulgę jak mógł i tak dotrwałam do kolejnego wieczoru, już trzeciego. Z obawą kładłam się spać, na szczęście udało się, rano obudziłam się bez bólu głowy. Nieprawdopodobne uczucie!

Po południu pojechaliśmy nad jezioro, gdzie użądliła mnie osa, co pozwoliło mi doznać innego rodzaju bólu. Taka ot różnorodność w moim ciężarnym jestestwie ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz