piątek, 13 lutego 2015

przełomowe odkrycie

Odkąd pamiętam córka nasza jest miłośniczką ptaków. Każda ptaszyna w pobliżu naszego okna przykuwała jej uwagę. Każdy ptak na naszej drodze był przez nią goniony. "Koko" to jedno z pierwszych słów, które wypowiadała. Kumulacja koko w naszym otoczeniu była spora, a ja dopiero wczoraj odkryłam, że nasze mądre dziecko jest niezwykle świadomym małym człowiekiem!

Ulubioną zabawką Poli jest Koko, o czym już kiedyś pisałam. Koko po kilku miesiącach towarzyszenia naszej córce znalazło swoją mamę Koko w Ikei i zostało dzidzią Koko.

Pola jak chyba każde dziecko posiada zestaw kąpielowych kaczuszek. Każda w innym kolorze. Pewnego dnia okazało się, że granatowa to Tata Koko, pomarańczowa to Mama Koko, zielona to dzidzia Koko, a żółta to "Ja Koko". Kolory są przypisane na stałe, więc kaczki tworzą konkretną rodzinę. Czasem w kąpieli, kiedy któraś kaczka zgubi się w pianie jest poszukiwana i po chwili słychać entuzjastyczne: oooo, Tata Koko! I radość, że się ojciec odnalazł. 

Za oknem na drzewach przesiaduje sporo wron, zwanych przeze mnie czarnymi ptaszyskami. Jak już kiedyś ujawniłam, nie lubię ich bardzo, lubię bociany, ale w tym roku mniej mnie irytują kiedy widzę ile radości sprawiają Poli. I tak w naszym domu słychać radosne: "o Mama Koko i Tata Koko" i widać dziecko przyklejone do drzwi balkonowych, patrzące prosto w oczy wielkim czarnym ptaszyskom. 

Koko historii znalazłoby się wiele, ale nigdy nie zastanawiałam się dlaczego akurat ptaki? Czemu Koko? I o to dokonałam przełomowego odkrycia, a nastąpiło to, kiedy po przebudzeniu z popołudniowej drzemki córka podała mi Mamę Koko i Artiego Koko. No masz, wszystko poukładało mi się w całość. Przecież Arti Koko, to Artur Kurek, bo niby jak inaczej? Nasza mądra córka od dawna jest świadoma jakie nazwisko nosimy, tylko jeszcze nie uporała się z jego wypowiadaniem, dlatego na razie tworzymy Rodzinę Koko. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz