czwartek, 24 października 2013

ptaki

Nie przepadam za zimą, a najbardziej nie lubię czarnych ptaszysk, które zimie towarzyszą. Wczoraj było piękne słońce, koniec października, a ja byłam na spacerze w krótkim rękawku. Piękne kolory, piękna pogoda, nawet dym z kominów przestał zanieczyszczać powietrze, sielanka.

Aż tu nagle niebo zrobiło się czarne, ptaszyska przyleciały. Nie lubię ich przylotu, kojarzy mi się z końcem czegoś fajnego. A one jeszcze ostentacyjnie robią kilka kółek nad ludzkimi głowami, całym wielkim czarnym stadem, żeby każdy mógł zobaczyć, że już są, że teraz nastały ich rządy.

Nie znam się na ptakach i nie wiem czy te ptaszyska to gawrony, kruki, czy wrony. W każdym bądź razie w mojej hierarchii ptaków są najniżej, na samej górze natomiast znajdują się bociany. Bociany to ptaki, które napawają mnie optymizmem, które podziwiam za to, że pokonują tyle kilometrów i są w stanie trafić w to samo miejsce. No i za to, że są przyodziane w nasze barwy narodowe.

Dzisiaj rano, zanim zobaczyłam jaka pogoda jest za oknem, planowałam długi spacer, żeby wykorzystać tą piękną pogodę i przeżyłam szok, kiedy podniosłam roletę i zobaczyłam strugi deszczu. No tak, ptaszyska przyleciały, pomyślałam. Teraz trzeba przeczekać do wiosny, na bociany.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz