wtorek, 15 października 2013

dym

Obserwuję zadziwiające zjawisko. Od momentu, kiedy zaczęłam pisać bloga, mój mąż oszalał na jego punkcie! Uwielbia go czytać! Kiedy w ciągu dnia rozmawiamy przez telefon pyta czy coś napisałam, jest szczerze zawiedziony, kiedy odpowiedź jest negatywna. Ba, facebook zszedł na drugi plan, przegląd neta zaczyna od apozatym! Jestem tym szczerze ucieszona, nawet gdyby tylko mój mąż miał czytać co mi na sercu leży, to dla niego warto pisać. 


Dzisiaj odczuwam pewną presję, bo mąż wyszedł rzeźbić swoje ciało, dziecko grzecznie śpi, więc mam warunki, żeby napisać. Ale oprócz warunków mam dzisiaj lenia, a w dodatku po dotleniającym popołudniowym spacerze z córką mam głowę pełną dymu, przez co ciężko precyzuje się myśli. 

W kwestii dymu mam je jednak mocno sprecyzowane - to niedopuszczalne czym ludzie palą w piecach, niektóre uliczki były tak zadymione, że nie było widać chodnika. Doprawdy opłaca się oszczędzać tych kilka złotych, za wywóz śmieci, kosztem naszego zdrowia? Kogoś kto ma swój domek, z niezłym ogródkiem, w którym stoi wypasiony samochód, chyba stać na wywóz śmieci. Jako mieszkanka bloku, która póki co nie ma własnego domku, jestem mocno oburzona tą sytuacja, a poza tym drapie mnie w gardle od tego dymu, dlatego kiedy zmęczony mąż wróci do domu i zapyta czy coś napisałam tylko pokiwam głową, że tak ;)

4 komentarze:

  1. ja czytam ja! nic tylko pozazdrościć męża! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. muszę się przyznać że i ja baaardzo chętnie i często czytuję co tu skrobiesz... fajnie się to czyta :) zdolniacha z Ciebie :) pisz, pisz, pisz... :) może z czasem jakaś książka z tego wyjdzie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja również się zaczytuję :)
    W kwestii dymu i zadymionych uliczek to mnie krew zalewa jak widzę sąsiadów, a tak naprawdę to co z ich kominów się wydobywa! Nie można okna otworzyć, nie mówiąc już o powieszeniu prania na teoretycznie świeżym powietrzu. Wyjście z domu i dojście do auta robię na wdechu bo inaczej się nie da. Mieszkam w domu, segreguję śmieci i jakoś nie sprawia mi to wielkiego problemu. Więc nie, NIE ROZUMIEM innych którzy zatruwają siebie i innych.

    OdpowiedzUsuń