W prezencie urodzinowym od męża otrzymałam zaproszenie do SPA. W prezencie tym najbardziej mnie ucieszyło to, że mąż doszedł do wniosku, że przyda mi się relaks, bo przecież nie pracuję, tylko siedzę w domu z dzieckiem, więc nie powinnam być zmęczona, no bo czym?
A jednak jestem szczęściarą, której mąż patrzy na świat inaczej niż duża część męskiego grona. Mój mąż wspiera mnie jak może, choć po całym dniu w pracy mógłby przyjść do domu i walnąć się na sofie, bo jest zmęczony. Tak więc szczęściara dostała wejściówkę do SPA.
Z prezentu skorzystałam w sobotę. W pakiecie miałam aromatyczny masaż całego ciała, manicure oraz zabiegi pielęgnujące twarzy. Prawdą jest, że w mym życiu niewiele miałam okazji, aby z takich przyjemności korzystać, jakie więc wrażenia?
Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, że nie mogłam odciąć się od świata, z którym na stałe jestem połączona. Leżę sobie na aromatycznym masażu i myślę, myślę nieustannie o wszystkim, co trzeba zrobić. Myślę, że muszę przestać myśleć, żeby się zrelaksować, po chwili zapominam, że miałam przestać myśleć i znowu myślę, że trzeba zakupy zrobić, że może mąż z córką zamiast po mnie przyjeżdżać przyszliby na piechotę, bo piękna pogoda i trzeba ją wykorzystać na spacer. Myślę o babci, której zepsuł się telewizor i mamy jej nowy zawieźć. Złoszczę się, że nie umiem się zrelaksować.
Ostatni zabieg, czyli zabiegi pielęgnujące twarzy idą już lepiej, udaje mi się wyłączyć myślenie, ale niestety, wtedy czas SPA dobiega końca. Jestem nieobyta i może tym, co częściej bywają w takich miejscach, relaks przychodzi łatwiej. Doszłam jednak do wniosku, że musiałabym spędzić ze dwa dni w takim miejscu, aby przestać myśleć i móc się w pełni zrelaksować. I najlepiej, żeby był ze mną ktoś do kogo można się odezwać i najlepiej, żeby to był mój mąż, bo jemu relaks też się należy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz