piątek, 18 października 2013

sprawa ładu

Macierzyństwo, jak wszystko, ma swoje cienie i blaski. Blasków jest dużo, ale dzisiaj będzie o cieniu. Cień padł na sprzątanie w domu. Kiedyś przychodziła wena na sprzątanie i dom stawał na głowie, żeby w efekcie końcowym wszystko było błyszczące i pachnące. Obecnie trzeba wykorzystywać każdą minutę, żeby zaprowadzić choć minimalny ład, a zazwyczaj, w skali całego dnia, nawet nie widać tych starań o zaprowadzenie ładu w rodzinnym gnieździe. 


Czasem sobie odpuszczam, sama przed sobą udaję, że tego nie widzę, że w ogóle mnie to nie rusza i kiedy ojciec wraca z pracy sugeruję mu spacer z córką. On pyta wówczas: "co, chcesz odpocząć?" na co ja odpowiadam: "nie, chce w spokoju posprzątać". I kiedy tylko zamkną się za nimi drzwi biegam z pomieszczenia do pomieszczenia, żeby jak najlepiej wykorzystać podarowany czas. 

Dzisiaj postanowiłam, że mimo przeciwności losu posprzątam dom, jutro mnie nie ma, a dzisiejsza pogoda uniemożliwia spacer, więc sprzątanie będzie jak najbardziej wskazane. "Przeciwność losu" postanowiła się bardzo szybko odezwać, a głos ma potężny i donośny. A co, niech sąsiedzi wiedzą, że sprzątamy. Kiedy krzyk nieznośnie się przedłużał niecierpliwe dziecię usiadło w bujanym foteliku w przedpokoju, żeby widzieć co mama robi w łazience, ale fotelik już nie jest tak atrakcyjny jak kilka miesięcy temu, lepiej się świat poznaje samodzielnie, dlatego dziecię niedługo w nim wytrzymało. Porządki trzeba było przerwać, bo nadszedł czas na drugie śniadanie. Dobrze, że podłogi będziemy myć dopiero na końcu, bo kaszka dzisiaj wyjątkowo poddaje się sile grawitacji. 

Odkurzyłam mieszkanie i szukam nadziei w macie edukacyjnej, może zajmie dziecię, a ja wyprasuję koszule mężowi. Mąż ponoć bardzo lubi prasować swoje koszule, jednak rano wychodząc do pracy zakłada niewyprasowaną, co zazwyczaj zauważę zaspanym jeszcze okiem i zasugeruję, że to trzeba wyprasować - "dobra, to założę bluzę" - finalizuje mąż. Ja prasuję, Pola sprawdza, co jeszcze da się zdemontować w macie i niefortunnie udało jej się wyciągnąć chusteczkę higieniczną z pudełka, bardzo skrupulatnie podarła ją na małe kawałeczki. Odkurzacz wraca do akcji.

Szybko pralka, zmywarka. Jeszcze tylko umyć podłogi, ale to zaraz jak zaśnie, postaram się jak najlepiej wykorzystać jej kwadransową drzemkę. A jak się obudzi to pójdziemy gotować, dla Poli i dla rodziców. A może nawet uda nam się ciasto na weekend zrobić? Byłoby wspaniale...

Pola pomogła w prasowaniu tatowych koszul ;)

1 komentarz:

  1. oj skąd ja to znam! chociaż jak Piter miał 6m było lepiej ;p teraz mimo że potrafi ładnie bawić się sam to jego pasjonują wszelkie sprzęty sprzątające a żelazko wprost uwielbia! ooo a właśnie wyciągnął mi wszystkie nawilżające chusteczki z nowo kupionego opakowania ha! no to do sprzątania! ;)

    ps. cudowna jest wśród tych koszul ;)

    OdpowiedzUsuń