Zazwyczaj zmieniamy się przy usypianiu Poli. Dzisiaj była, a może ciągle jest, kolej męża. Ponad godzinę temu udał się do sypialni z misją "uśpić małolata" i... do tej pory nie wrócił. Misja oczywiście powiodła się, można by nawet powiedzieć, że powiodła się podwójnie. Martwię się trochę, że to odbije się na nim w nocy, ale z drugiej strony nie mam serca go budzić. Myślę sobie, że fajnie byłoby na spokojnie pogadać sobie we dwoje, ale wiem też, że jest zmęczony po całym dniu. I taką to walkę toczę w ten piękny październikowy wieczór.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń