Czas jest nieprawdopodobnym zjawiskiem. Bezlitośnie miele nas swoimi wskazówkami. Kiedyś należałam do grona osób niezwykle zorganizowanych, miałam mnóstwo obowiązków i ze wszystkich udawało mi się wywiązywać. Prowadzenie hufca, praca w Sindbadzie, dodatkowo podróże do Elbląga, które na sam transport jednorazowo zabierały jakieś 20 godzin. Mimo tego, że obowiązków było sporo, to zawsze dało się wygospodarować nowy czas, na przyjemności, na pomoc komuś, na kino, książkę itede itepe.
Wówczas panowałam nad czasem, wyciskałam z doby ile się dało. A dzisiaj czas panuje nade mną. Obijam się między różnymi czasami. Jest czas snu, czas jedzenia, czas spaceru czy czas zmiany pieluchy i czasy te występują w trybie natychmiastowym, nie tolerują żadnych poślizgów, nie liczą się z moją osobą. Między tym są rzeczy, które staram się zrobić, ale tryb jest mniej zobowiązujący, więc mogę to odłożyć na popołudnie, na wieczór, na jutro - myślę o praniu, zmywarce, odkurzaniu itede itepe. Stałe punkty dnia sygnalizuje zegarek, ale skuteczniejsza w sygnalizowaniu jest nasza córka, którą doskonale zaprogramowaliśmy, dzięki temu o 19 kończy się dzień córki, a zaczyna dzień rodziców.
Czasem bywa tak, że kolejne punkty dnia następują po sobie niemalże bez przerwy. A innym razem bywa tak, że zmywarka włączona na 1 h i 50 minut ciągle myje i myje i mam wrażenie, że trwa to już czwartą godzinę, a ona mówi, że jeszcze 35 minut będzie myła te nasze gary.
Aktualnie nie ma śladu po doskonale zorganizowanej dobie. Aktualnie jest żywioł i bywa, że przeraża mnie fakt, że następnego dnia o 12 mam szczepienie córki. Stresuję się, że zapomnę, że przegapię godzinę, że pokona mnie ten żywioł. Brak poczucia czasu bywa kłopotliwy, gdy realizuję się w kuchni, zdarzyło się już, że o gotowaniu przypomniał mi unoszący się w mieszkaniu zapach - "jak to możliwe, że już minęło 30 minut?"
Jestem kompletnie wyprana z czasu, zupełnie nie czuję potrzeby, żeby z nim współpracować. Współpracuję z kalendarzem google, który pamięta za mnie o wszystkim. Kiedy ktoś mnie zapyta, "który dzisiaj jest?" to muszę się poważnie zastanowić, jaki mamy miesiąc, kiedy uda mi się to ustalić, próbuję dojść do tego, który to dzień miesiąca, posiłkuję się tym jaki to dzień tygodnia, ale to rzadko jest dobry trop, bo zazwyczaj mam błędne dane.
Sytuację znacznie pogorszyła zmiana czasu. Córka drzemała i domagała się jedzenia o innych godzinach niż zwykle, bo nikt jej nie powiedział, że zmieniono czas. To, że za oknem robiło się ciemno wcześniej niż zazwyczaj, było kolejnym czynnikiem wprowadzającym dezorientację w mojej egzystencji. Wydawało mi się, że jest koło południa, a tymczasem zegarek wskazywał dziesiątą. Informację tą przyjmowałam ze spokojem, "skoro dziesiąta, w takim razie mam dzisiaj więcej czasu na czas Poli".
Czas Poli jest teraz czasem nadrzędnym, nokautuje wszystkie zegary.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz