wtorek, 10 grudnia 2013

dzień śpiocha

Dzisiaj mamy inną odsłonę ząbkowania. Upierdliwe ząbkowanie nokautujemy snem. Dziecko spało całą noc, czasem sobie pojękiwało, jednak nie było to na tyle groźnie, żeby konieczna była ewakuacja do rodzicielskiego łoża. Przebudzenie nastąpiło o 6.30 i trwało zaledwie godzinę, akurat, żeby wypić mleko i pożegnać tatę wychodzącego do pracy. 



O godzinie 7.30 dziecko zasnęło, matka nie protestowała, dołączyła do dziecka, jednak o 9 stwierdziła, że wystarczy. Dziecko nawet nie drgnęło. O 10. sytuacja zaczęła być niepokojąca, na szczęście dziecku wypadł smoczek, jego reakcja, czyli szybka ponowna aplikacja smoczka uspokoiła mnie. Na obudzenie dziecka czekałam kolejną godzinę. Dziecię moje spało do 11. 

Córka wstała uśmiechnięta i pełna energii. Zjadła kaszkę i poszłyśmy na spacer. Piękne błękitne niebo nad nami, słońce dodaje pozytywnej energii, patrzę na córkę, a ona... śpi! Koło miałam już dosyć mroźnego powietrza, zwłaszcza, że w ferworze wyjścia zapomniałam rękawiczek i wycofałam się do domu. Wciąganie wózka po schodach obudziło dziecko. Wdrapawszy się na drugie piętro zjadłyśmy małe co nieco, pobawiłyśmy, powiesiłyśmy pranie i co widzę? Mała trze oczy, a to oznaka, że jest śpiąca, pora by się zgadzała, bo druga drzemka przypada na 16, ale czy to możliwe, że po takiej ilości snu będzie jeszcze drzemka? Okazało się, że możliwe. Zobaczymy zatem, jak będzie wyglądała noc po takim dniu śpiocha?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz