piątek, 13 grudnia 2013

Tata

W cyklu "często zadawane pytania" zazwyczaj pada pytanie: "mówi już?", gdy odpowiedź jest twierdząca pada dalsza część pytania: "a jakie było pierwsze słowo?", gdy dziecko jeszcze mówi należy pogdybać i wówczas słyszymy: "ciekawe jakie będzie pierwsze słowo?".


Kiedy Pola przyszła na świat i jeszcze czułam się z nią nierozerwalnie związana, tak nierozerwalnie, że jak poszła na pierwszy spacer tylko z tatą, to nie mogłam sobie znaleźć miejsca, zamiast zgodnie z planem odpocząć, chciałam iść ich szukać, wtedy myślałam sobie, jak to będzie wszystko wyglądało - ta nasza wspólna przyszłość. Myślałam też o co będzie pytała, jak już będzie umiała mówić, no i myślałam o pierwszym słowie. Wtedy wydawało mi się, że będzie mi bardzo przykro, kiedy pierwsze słowo będzie inne niż "mama". Przecież to ja ją nosiłam pod sercem przez dziewięć miesięcy, przecież to ja ją urodziłam... 

Minęło trochę czasu i zupełnie zmienił się mój światopogląd. Nie ma dla mnie żadnego znaczenia, jakie będzie pierwsze słowo mojej córki. Będę się cieszyła, że je wypowiedziała, że rozwija się prawidłowo, że uczy się mówić. A jakie ma znaczenie, co powie?

Wydaje mi się, że to jeszcze nie czas, żeby mówić o pierwszym słowie, choć nasza córcia, to cwana bestia i czasem jej sylaby padają w podejrzanie przemyślanym momencie. W każdym razie pierwsze słowa, które wypowiada po przebudzeniu, tym drugim przebudzeniu o 7 w naszym łóżku, bo pierwsze następuje o 6, a razem z nim następuje szybka ewakuacja do rodzicielskiego łoża, żeby utulić i odwlec moment pobudki, no więc kiedy się obudzi szybko siada i patrząc w stronę drzwi krzyczy: "tata tata tata!". Tata wówczas szykuje się do pracy, ale wołany przez córkę przychodzi do sypialni przywitać się, a ona odwdzięcza się wielkim uśmiechem. Kiedy dzwoni mój telefon, to Pola krzyczy: "tata tata!", czasem to tata, a czasem nie, ale każdy dzwoniący ją słyszy. 

To jej nieustanne "tatowanie" skłoniło mnie do powyższej refleksji. Mówi "tata", a we mnie nie ma grama żalu, że ani razu nie powiedziała "mama". Pocieszna jest z tym swoim "tata", czasem mają miejsce zabawne sytuacje. Kiedy czuję, że powietrzu unosi się podejrzany zapach, pytam: "a kto tu kupę zrobił?", na co słyszę: "tata!".

Cieszę się, że mąż mój może słuchać słowa "Tata" wypowiadanego przez naszą córkę, ja jestem z nią przez cały dzień i otrzymuję od niej mnóstwo radości, uśmiechów i buziaków. Każdego dnia ma dla mnie coś nowego, coś co nie zawsze oddaje zdjęcie, czy mogą przekazać opowieści.

A poza tym, skoro mamę ma przy sobie, to po co ją wołać? :) 

1 komentarz:

  1. o to to! ;) Piotrek najpierw powiedział 'nie' zorientowałam się, że zaczęsto używam tego słowa i zmieniałam je na inne np "zrób to""dotknij tego". Potem było "tata" ale nic dziwnego skoro to tata się bawi a mama ciągle wyciera buzię, sprząta, myje. "Mama' mówi gdy czegoś chce...i jeśli mu się to nie zmieni to sie naprawdę wkurzę ;p

    OdpowiedzUsuń